niedziela, 20 listopada 2011

Ciasto dyniowe

Tej nasz wyjazd był tak wyczerpujący, że dziś cały dzień leżalam w wyrku i czytałam i oglądałam filmy. Obejrzeliśmy z Tyckiem: Biutiful (nie polecam), The Royal Tenenbaums, i Pociąg do Darjeeling.
Żeby jednak zapewnić sobie jakiś ruch i spalić kalorie zrobiłam ciasto dyniowo-jabłkowo-cynamonoweo-imbirowe. Idziemy oglądać Annie Hall i jeść ciasto.



sobota, 19 listopada 2011

9000 wejść

Dziś mój blog zanotował 9000. wejście, więc z tej okazji napiszę, że niektórzy Rumunii wymyślili sobie bardzo sprytny sposób, żeby nie myć kuchenek i obkładają je folią aluminiową...No comment

Wyjazd intergracyjny - Predeal

W czwartek rano wyjechaliśmy w Bukaresztu, byłam trochę spóźniona (30 min.) i jak dotarłam przed biuro nikogo nie było, więc pomyślałam, że pomyliła,m godziny i powinnam być o 8.30 zamiast 7.30. Już chciałam wejść do pracy, żeby napić się herbaty jak zadzwonili do mnie, że wszyscy już siedzą w autokarze i czekają tylko na mnie i mam ruszyć tyłek i biec do autokaru. Trochę byłam w szoku, że udało się Rumunom zebrać w pół godziny, no ale poczekali przynamniej.
Koło 12tej byliśmy na miejscu piękny hotel w górach z cudnym widokiem na Karpaty. Jeszcze wtedy nie przypuszczaliśmy, że będzie nam dane popatrzeć na te góry tylko z okien hotelu.

to widok z mojego okna

Niestety nie był to prawdziwy tim bilding, ale cały czas spędzony na spotkaniach, dyskusjach, przygotowaniu prezentacji i prezentowaniu ich przed resztą. Na szczęście nasza prezentacja wypadła najlepiej, przez to że była przygotowana godzinę przed (inni spędzili 2 tygodnie, żeby to przygotować). Wszyscy się śmiali, bo ja przez nerwy wyświetliłam swój slajd ale mówiłam o czymś co miała prezentować Andreea, potem jak Oktavian się zaciął przy swojej części wzięłam mikrofon, żeby mu pomóc, ale sama nie wiedziałam o co chodziło w tym zdaniu, więc Ionut zabrał mi mikrofon i nas uratował. :)
Po wysiłku umysłowym pieczenie barana czy jakiegoś innego stwora (mówili, że to mała krowa?:) i grzaniec z cujki (rumuńskiej śliwowicy) i orkiestra góralska. Potem kolacja też w góralskiej karczmie z przysmakami lokalnymi i duuużo duuużo wina się polało (ja piłam wodę, żeby zachować czysty umysł przed teatrem).
No i wreszcie koło 23 zaczęło się odgrywanie scen przez grupy, my byliśmy jako czwarta (w sumie 6 grup). Niestety nie mogę porównać naszej 'sztuki' do reszty,  bo nie zrozumiałam ich, tylko jedna oprócz naszej była po angielsku.
Ale za to inni porównali, bo na koniec było mierzenie długości applauzu i wygraliśmy!!! Wszyscy podchodzili mi gratulować i był to najlepszy moment dnia :)))

Na następny dzień znów prezentacje, ale dali nam łaskawcy pół godziny czasu wolnego i czuliśmy się jak opici czystym górskim powietrzem. Potem obiad, kolejna prezentacja, tym razem przyprowadzili hostessy, które chodzą po klubach i przekonują palaczy do palenia naszych papierosów. A na koniec najciekawsza część, gdzie wypisaliśmy wszystkie złe rzeczy na temat naszych menadżerów a potem jak wrócili do sali wylaliśmy na nich kubeł lodowatej wody. Było bardzo zaskoczeni, bo nie spodziewali się tak ostrych opinii, ale miejmy nadzieję, ze otworzy im to trochę oczy i poprawi sytuację w naszym dziale (szczególnie zmniejszy nadgodziny).
Wróciłam padnięta wczoraj i spałam 14 godzin, a teraz zabieram się za jesiennie porządki i idę na spacer do parku

 
Od prawiej Winston, Virginia, Dunhill, Philip Morris, Służący/ Ksiądz, na dole ja czyli reżyser i narrator :)

a tu jego skecz i największa konkurencja (skorumpowany rumuński celnik), przegrali dwoma sekundami, więc był wkurzony. ha


laski

rodzina Bundych, od lewej: Bud, Kelly, Al, Peggy (była najlepsza) i Marcy

a tu już odbieramy gratulacje :P


trochę tlenu
i słońca



wtorek, 15 listopada 2011

Lucka mieszkanie i Tycek Cezarem

Namawiałam Lucka, żeby zaczął pisać bloga o swojej rumuńskiej przygodzie, ale póki nie zacznie będę pisać za niego, gdyż u mnie jak zauważyliście ciekawe wątki na wyczerpaniu... Lucek w piątek znalazł mieszkanie, więc wczoraj się przeprowadził. Mieszkanie jest bardzo przytulne, na 9 piętrze z widokiem na liceum i salę gimnastyczną tego liceum, więc widoki też będzie miał przytulne heh.
No i wczoraj poznalśmy właścieli mieszkania, jak się okazało właścicielka zna Tycka, bo pracowali razem w Oraclu zanim Tycek odszedł do Schneidera. Dziwna sprawa, bo kolejna dziewczyna z rozmarzeniem wspomniała Tycka przebranego za Cezara. Ciekawe czemu?


No, ale ta dziewczyna miała bardzo ważną sprawę do zakomunikowania Luckowi, a mianowicie, że podczas wirowania koniecznie musi trzymać pralkę za drzwiczki, bo inaczej pralka wychodzi z szafki i może wyrwać całą instalację. Więc generalnie ma dwie opcje: albo towarzyszyć pralce przy każdym wirowaniu, albo po prostu nie używać programu do wirowania, proste!

inny Polak w Bukareszcie i lotnisko Baneasa

Do mojej kolekcji 'Polaków poznanych w nietypowych okolicznościach przyrody' dołączył kolejny Polak.
Ale wcześniej podsumuję trzy pozostałe:
- Agnieszka - poznałyśmy się przez bloga, ona pisząc swojego natrafiła na mojego, dała komentarz, umówiłyśmy się na Ursusa, zaprzyjaźniłyśmy się, jednak wywiało ją z chłopem do Barcelony, gdzie stworzyła kolejnego bloga.
- Łukasz - Polak, którego zaczepiłam w sklepie na dole, bo podsłuchałam, że mówi przez telefon po polsku, jak skończył dopadłam go przy makaronach i zapytałam: "Polak?". Okazało się, że tak i że mieszka po sąsiedzku, ale narazie nie udało nam się spotkać.
- Sąsiad, nie wiemy jak ma na imię, ale poznaliśmy go w windzie, mieszka na przeciw, matka Polka, ojciec Rumun, mówi idealnie po Polsku. Spotkaliśmy go raz tylko a mieszkamy tu już trzy miesiące - sąsiad widmo

...Właśnie rozgniotłam tyłkiem czekoladkę merci na mojej pięknej narzucie z bigi za 12 zł i nie wygląda to zbyt ciekawie...

Dobra, ale wracając do kolekcji, w sobotę o 6 rano na lotnisku Baneasa, żeby umilić sobie oczekiwanie w kolejce do odprawy zaczęliśmy się kłóćić z Tyckiem o to kto weźmie auto jak się rozstaniemy. Niestety przerwano nam i to przerwał nam Polak, który stał za nami i wszystko słyszał :/ No i okazało się, że mieszka tu i pracuje i też w korporacji, i jest z Bydgoszczy, ale kurde nie zapamiętałam jak miał na imię, pewnie dlatego, że było zbyt rano i wziął nas z zaskoczenia he he.

Wracając do uroczego kameralnego lotniska Baneasa, na szczęście dopiero drugi raz miałam nieprzyjemność stamtąd lecieć. Baneasa to najgorsze zapadłe i najmniej zorganizowane lotnisko na świecie, budynek PKS w Nowym Sączu na lepszy standard, jednak tanie linie latają jedynie stąd, więc jesteśmy skazani. Poza tym niema gdzie usiąść w środku, totalny brak organizacji, olbrzymie kolejki do kontroli (chociaż Nuno Agi przepuścili z olbrzymim szamponem i żelem pod prysznic, więc nie wiem co tak naprawdę sprawdzają). Poza tym jak już przejdziesz przez kolejki to nie ma gdzie usiąść, a 'duty free' ostatnio miał do zaoferowania kilka butelek wódki i wodę mineralną. Nie zrobiłam tam zdjęcia, ale kradne czyjeś, też kradzione z tego co widzę.
 

Więc ogólnie przerąbane, bo jak nie wymierzysz idealnie czasu i przyjedziesz za wcześnie to musisz tam gnić, a jak za późno i nie przepchasz się przez kolejki to nie odlecisz.

Sztuka

Nie pisałam dawno, bo byłam pochłonięta pracą twórczą. Jedziemy w góry w czwartek na team day i podzielili nas na grupy i każda grupa ma wystawić sztukę przed resztą. I ja stworzyłam i 'wyreżyserowałam' sztukę dla naszego timu i strasznie mnie to pochłonęło, dziś odkąd wróciłam z pracy robiłam plakat i oto efekt:


Historia miłosna oparta na Romeo&Julii ale głównymi bohaterami są papierosy rumuńskie, a na koniec nic nie ginie a zakończenie jest trochę nietypowe. Dziś podczas próby o mało się nie posikaliśmy ze śmiechu, bo Virginią jest jedyny chłopak w naszym teamie Eugen i jest w tej roli idealny, nawet wypożyczyliśmy mu suknię z wypożyczalni z teatru narodowego. Tycek stwierdził, że korporacja mi uderzyła do głowy, ale właśnie to jedyna szansa, żeby zrobić coś kreatywnego tu, oczywiście oprócz kreatywnej księgowości. haha

To to by było na tyle o sztuce, w sobotę jak wrócimy napiszę jak poszło.

niedziela, 13 listopada 2011

Weekend w Bergamo

Weekend w Bergamo był wspaniały, idealny dla emerytków jak my...dużo snu, spacerki w słoneczku, zabytki, doskonałe jedzenie, kawa, ciastka, cudne widoki. Jak w niebie, wybraźcie sobię deprechę po powrocie to naszego ukochanego śmietnika w poniedziałek...


wtorek, 8 listopada 2011

Rumunki są chude

Nigdy do tego się nie przyznawałam specjalnie, ale jestem jedną z bardziej przysadzistych dziewczyn w biurze. Powrównując do wiekszości jestem fest babą. W sumie nie zwaracałam na to uwagi, ale oświecił mnie mój wspaniały kolega Oktavian, który zaczął na mnie mówić "fluffy - puszysta", tym akurat się nie przejełam, bo Okavian też nie jest okazem modela...Chociaż stara się chłopak, solarium, manicure a ostatnio wydał 1000zł na zmniejszanie brzucha metodą kawitacji ultradzwiękowej :)
No, ale to nie o nim jest post, tylko o tym, że wydaje mi się, że Rumunki są chude, bo jedzą dużo nasion. Ostatnio przypatrywałam się tym szczególnie chudym i każda miała na biurku albo pestki dyni, albo migdały albo inne słoneczniki. A jedna najchudsza ostatnio zachwalała siemie lniane, tzn. pestki, je je w sałatkach. Ja też dziś zakupiłam siemię lniane i jem na kolację z jogurtem, jabłkiem startym i sezamem i od razu czuję się 20 kilo chudsza. Chociaż na forum różne opinie (nawiasem mówiąc super nick ma ta fanka siemienia lnianego)


niedziela, 6 listopada 2011

Parapetówa nieplanowana

Sobotę przeleżałam prawie całą w wyrku oglądając filmy:


- taki se i głupkowaty 'Heartbreaker Licencja na uwodzenie', gdzie jak można się domyślić przystojniak w czarnym uwodzi żonę Johnnego Deppa. Najgorsze jest to, że próbują odtworzyć scenę z Dirty Dancing, a że nikt nie dorówna oryginałowi, powinni sobie odpuścić i zamiast tego zjeść na przykład ser pleśniowy i popić winem co byłoby dużo bardziej romantyczne.



- doskonałą 'Melancholię', którą muszę obejrzeć jeszcze pięc milionów razy
- i 'Moje życie beze mnie' - smutny, ale przynajmniej popłakałam sobie i przepłukalam oczy, poza tym po takim filmie doceniasz co masz, że masz anginę, leżysz chora 1000 km od domu i nie lubisz swojej pracy... Dziewczyna, 23 lata mieszka w przyczepie z dwoma córeczkami i mężem,jest sprzątaczką na uniwersytecie, dowiaduje się, że ma tak raka zaawansowanego, tak nawet nie bedą operować, i zostają jej dwa miesiące życia, i wtedy zaczyna planować co musi zrobić przez ten czas. Film wbrew pozorom nie jest depresyjny, czasem jest słodki jak patrzy się na to jak ona kocha te swoje córeczki, ale jak nagrywa im na dyktafon kasety z życzeniami na każdy rok urodzin aż do 18tki może serce pęknać).

Niestety trzeba było wrócić do rzeczywistości i wieczorem musieliśmy sie wygrzebać z kokonów, bo przyjechała Iva na weekend i planowaliśmy się spotkać z nią, Catą i Alexem na mieście. Ale jakoś tak wyszło, że oni przyjechali tu, plus siostra Alexa z chłopem, plus jakaś ich koleżanka z jakimś dziwnym fizjoterapeutą z Holandii, coachsurfer, który wedlug Tycka i Ivy miał sztuczne oko, a według mnie i Lucka to oko było prawdziwe, ale miało inny kolor niż to drugie (np. dr Queen tak miała).
No i zostaliśmy u nas, większość imprezy odbywała się na klatce schodowej, bo wiekszość towarzystwa to paskudni palacze, a, że u nas nie pali się w mieszkaniu, to wszyscy sąsiedzi wysłuchiwali pijackich rozmów pożubrówkowych.

Najlepsza część wieczoru to jak Alex i Iva dorwali dwa egzemplarze rozmówek polsko- rumuńskich i prowadzili dialog po polsku...a przynajmniej starali się, Ivie trochę lepiej szło, bo jest Słowaczką, natomiast Alex tworzył nowy język ze zwrotów takich jak:' nie mam do tego żadnych zastrzeżeń' ,albo 'powstrzymam się od komentarzy', które jak się okazało nie są do wymówienia dla Rumuna. Ale potem znalazł bardziej interesujące zwroty: Siadaj! Nakryj stół! Sprzątnij ze stołu! Nastaw wodę na herbatę! Przestań gadać! Idź do kiosku i kup mi gazetę! Natychmiast przynieś mi ksiażke! hehe itd itp. Wszystkich ździwiło to, że taki zestaw słówek znalazł sie w podstawowych rozmówkach, obok liczb, przestawienia się i jak dojsć na pocztę, ogólnie stwierdzili, że kobiety w Polsce mają przerąbane :)

Zasiedzieliśmy się do 6 rano, więc dziś pół dnia przespane, potem przyszła Iva, zjedliśmy obiad i zawiozłam ją na lotnisko. Teraz piszę bloga, idę powiesić pranie, dwa epizody serialu i do spania, bo jutro na siódma do pracy, buuuu.


Alex: w Rumunii można mieć transfer nawet do 1gb/s
Lucek: Serio?!! Ale czad muszę się przeprowadzić do Rumunii
Ilona: Ej Lucek, ale Ty już się przeprowadziłeś do Rumunii. lol


Poważne rozmowy o 5 rano o muzyce i serialach, zresztą zaplanowałyśmy z Catą, że zostajemy grouppies i wyjeżdżamy w trasę za Arctic Monkeys.

Tycek narąbany jak zwykle obgryza mi łapki.

Melancholia - film roku

wtorek, 1 listopada 2011

Dziś posta nie będzie...

...bo i tak wszyscy są zaaferowani lądowaniem bez kół i nitk nie będzie czytał bloga tego dziś. Napiszę tylko, że zwalczyłam chorobę wczorajszą dawką czosnku i imbru i dziś mogłam cały dzień efektywnie pracować...jedyne 12 godzin, no ale to przez zamknięcie. Już niedługo krótki urlop mnie czeka, ale to tajemnica:]
Tak się zrobiło tęskno dziś szczególnie, wszystkich świętch w domu, a tu nawet nie obchodzi się niczego podobnego, jak zadzwoniłam do domu z roboty i okazało się, że prawie komplet siedzi na kanapie przed tv (mama, ciocia Marta, Edytka, Olusia, Majulek i pies obronny) to ścisnęło mnie w gardle. Pies ignorant nie chciał się do kamery na skypie pokazać, tylko leżał na kanapie i udawał, że ogląda lądowanie, phi!
Ale już niedługo, bo za 1,5 miesiąca pekin będzie w komplecie! Na pocieszenie zagryzłam smutek za domem pysznym sznyclem przywiezionym z Polski od 'teściowej' :)
Chłopaki w pokoju mają narady na tematy z kosmosu (napięcie, UPSy i inne takie) a ja się zabieram za zasłużony relaks, czyli zwierciadło i jak poznalem waszą matkę.
Noapte buna



poniedziałek, 31 października 2011

Choroba jasna

Wykrakałam sobie jak rozmawiałam kilka dni temu z mamą i mówiłam, że jeszcze tu nie chorowałam. I dopadło mnie dziś choróbsko straszne w pracy tak, że musiałam wyjśćm bo nie miałam siły usiedzieć na krześle, a zamknięcie miesiąca i milion rzeczy do zrobienia a nie mogłam się na niczym skupić. Masakra. I wyszłam koło 16 tej i leże w łóżeczku nafaszerowana czosnkiem, miodem imbirem, aspiryną i zieloną pietruszką.

Chciałam napisać specjalnego posta na cześć Lucka (brata Tycka), który wczoraj przyleciał do Bukaresztu (dostał pracę tam gdzie Tycek) i narazie, dopóki nie znajdzie mieszkania zostaje z nami. Ale to przy innej okazji, bo nie mam zdjęcia, tzn. mam, ale w aparacie w drugim pokoju i nie chce mi się ruszać. I Lucek zdiagnozował mi kompa, okazało się, że też jest chory, bo temperatura procesora wynosi ponad 80 stopni!! Więc nie jest za dobrze, musimy naprawić grata zanim się rozpadnie.

A więc Lucek przyjechał i obdarzył nas prezentami z Polski (chleb, ser, kabanosy, krokiety, i inne pyszności). Poza tym przywiózł gazety, więc wczoraj jak przyjechał ok.2 w nocy byłam tak podekscytowana obcasami i zwierciadłem, że nie spałam do 3 tylko czytałam. I byłam podekscytowana też faktem, że udało mi się dojechać na lotnisko autem. Teraz skoro już jestem chora ti mogę czytać ile wlezie, tylko, że jutro rano do roboty, i muszę przyjść wcześnie rano, żeby nadrobić to co zostało. Olaboga.

Mam schizę, że komputer mi się zaraz zepusje odkąd mam świadomość, że jest przegrzany, więc idę poczytać i się zdrzemnąć, chłopaki pojechali wymienić opony na zimowe, a jak się okazuje w Bukareszcie to nie jest takie mehehe, bo olbrzymie kolejki są i trzeba się umawiać duuuużo wcześniej i płacić duuużo też :/
W dodatku gdzie my te opony pomieścimy!?!

A na koniec poskarże się, że się wkręciłam w kolejny serial i walcze ze sobą, żeby nie wykupować dostępu do seriali online, tylko poczekać aż się ściagnie z torrentów. Trochę haos w tym poście, ale mam pseudo gorączkę (36, mój organizm nigdy nie gorączkuje wredny...) i majaczę.








niedziela, 30 października 2011

Dyniomania

Oszalałam na punkcie dyni, jest tak strasznie tania (99 bani za kilogram - 99gr.) i taka pyszna, mam plan pokroić i zamrozić na zimę wiecej tego, ale mały zamrażalnik niestety. Zresztą taka dynia nawet bez zamrażania może sobie siedzieć długo, ostatnio jedna siedziała miesiąc ponad i czekała na zjedzenie. Niestety nie da się z niej zrobić ozdób na haloween, ale za to moża wydłubać pestki, zasuczyć i zjeść. Zresztą tu nie ma haloween ani wszstkich świętych. Tu nie ma NIC!



Oprócz dyni do jedzenia kupiłam sobie dynię do mycia, pachnie tak cudnie, że od razu się człowiekowi chce iść myć. Niestety w przypływie energii po spacerze... naogotwałam warzyw na sałatkę jarzynową więc spadam do kuchni, chociaż tak fajnie się pisze...

Snagov - podejście numer dwa X.2011

Dziś po raz drugi byłam w Snagovie, tym razem, bez większych ambicji i prób dotarcia do głowy Drakuli, wybraliśmy się tylko na spacer. Tym razem grilująch nie było, natknęliśy się tylko na jadną parkę, której romantyczny piknik na kocu zakończył się tak:


Zresztą Tycek też został osaczony przez te groźne rumunskie bestie:


A nasza fura była piękna i błyszcząca, bo wcześniej pojechaliśmy na myjnię. Może jestem zacofana, ale pierwszy raz byłam na takiej fajnej myjni co siedzi się w środku.


Snagov - podejście numer jeden maj 2010

Nie wiem czy opisywałam na blogu moją pierwszą wycieczkę do Snagova. W skrócie, rok temu w maju wybrałyśmy sie tam z Ivą, żeby zobaczyć cerkiew na wyspie na jeziorze Snagov, gdzie została pochwana głowa Drakuli.. Taki był plan, niestety wycieczka zakończyła się małą traumą, bo wylądowałyśmy w jakimś ośrodku grilowania, gdzie pół Bukaresztu zjechało się, żeby zgrilować co się da na czym tylko się da, nie wyglądało to zachęcająco ani nie pachniało. Na koniec zgubiłyśmy drogę powrotną i próbowałysmy się wydostać stamtąd przez dwie godziny otoczone cygńskimi wozami i dziurami w asfalcie:


Koniec.

Błogie lenistwo

Od piątku włączyłam sobie program totalnego lenistwa. Tycek poszedł w tan i poimprezował całą noc a ja sobie oglądałam filmy i spałam. W sobotę podobnie, tylko, że w ramach godzinnej aktywnośći zrobiłam zupę z dyni, soczewicy, selera, marchewki, imbiru, cebuli i czosnku. Wyszła przepyszna. Obejrzałam:





I to nie koniec! Dzięki Marysi, która wysłała linka do programu, który przez 3 dni pozwala oglądać polską TV za darmo, udało mi się 2 razy zobaczyć Dzień Dobry TVN i Mam talent, słuchając Małgorzaty Foremniak, stwierdzam, że 3 dni to wystarczający okres czasu.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...