Jak rok temu czytałam przygody Agnieszki dotyczące poszukiwań mieszkania w Buku, nie przypuszczałam, że rok później ten sam koszmar spotka mnie. Jestem straumatyzowana po tym doświadczeniu i mam nadzieję, że to ostatni raz, kiedy muszę szukać mieszkania, przeprowadzać się i sprzątać w nowym mieszkaniu (przynajmniej ostatni raz w Bukareszcie). Nie wiem jak przyjedżając rok temu z 2 walizkami i 2 pudłami, przeprowadzam się w oplu kombi załadowanym po brzegi (4 rundy!!!). A oto graty, które po rozpakowaniu na miejsce znikają, a gdy dochodzi do pakowania i przeprowadzki pęcznieją i mnożą się (na zdjęciu sytuacja po dwóch rundach:
Jeśli chodzi o wynajem, to po pierwsze nie ma gumtree, a większość mieszkać można wynając tylko przez agencje, więc od samego początku zrezygnowaliśmy z szukania na własną rękę. Agencje dają fałszywe ogłoszenia na strony, tylko żeby zwabić klientów. Niektóre mieszkania wyglądają cudnie na zdjęciach, ale po przyjeździe okazują się ruiną albo śmierdzą i tylko trzeba poczekać 5 minut, żeby wylazł z jakiejś dziury karaluch. Właściciel zawsze jest przy oglądaniu mieszkania i do niego trzeba dopasować czas oglądania. My na szczęscie nie oglądaliśmy zbyt wielku, z braku czasu udało nam się zobaczyć w sumie 5 mieszkani i piąte okazało się tym wybranym.
Jedno z mieszkań było w budynku z 1926 roku i ja w sumie jak już zobaczyłam klatkę schodową byłam gotowa zrezygnować (i dobre to było przeczucie, bo na 6 pietrze bez działającej windy było jeszcze gorzej), w dodatku teren sejsmiczny, dlatego wszystko tam takie powykrzywiane i zniszczone. Jedno, które było do wynajęcia od zaraz, nie było jeszcze nawet kupione (przyszyły właściciel wyjechał do Izraela na kilka dni), a poza tym prąd postarają się podłączyć na początku września :) Było jeszcze jedno, nawet całkiem fajne, ale nie dało się regulować kaloryferów, więc w zimie pewnie byśmy się ugotowali z gorąca,, właściciel patrzył na mnie jak na psychola jak powiedziałam, że niestety, ale pokrętła muszę hulać.
Może nie bylibyśmy aż tak wybredni, gdyby nie jedno mieszkanie, które prawie już mieliśmy, cudne, nowe, w pięknej kamienicy, z olbrzymim tarasem, pełnym wyposażeniem i za 500 euro! Jednak godzinę przed podpisaniem umowy właścicielka się rozmyśliła i zostaliśmy na lodzie, mając do wyboru mieszkania takie oto i to za min. 400 euro (w końcu exclusive home real estates)
No współczuję, te agencje, te zdjęcia... aż sobie powspominałam. :P
OdpowiedzUsuń