Zanim się zdążyliśmy wyprowadzić ze starego mieszkania, mieliśmy jeszcze jednego gościa - Wieśka, kumpla Tycka, który właśnie był na początkowym etapie swojej rocznej włóczęgi po świecie. Przyjechał do nas po miesiącu na Ukrainie, przez Mołdawię. Po nas przez Bugłarię dostał się do Stambułu, gdzie przygotowuję się do Indii, a stamtąd jak już łatwo się domyśleć cała reszta typu Tajlandia itd. Ach, my codziennie rano do korporacj i harówa od rana do wieczora, a on planuący przyszłość z kilkudniowym wyprzedzeniem. Nawet miałam pomysł, że przyłączymy się z Tyckiem do Wieśka, ale rano wyparował, razem z kilkoma desperadosami.UWAGA (dopisane później) dla tych, którzy tak jak Tycek mają problemy z czytaniem tekstu ze zrozumieniem, dodam sprostowanie, że pomysł wyparował, nie Wiesiek. Tak czy siak było miło, nareszcie był powód, żeby otworzyć sziszę, którą Tycek dostał odchodząc z Oracla. Pograliśmy w pokera i pooglądaliśmy beznadziejne filmy :) A poza tym Wiesiek zrobił taką dobrą pastę z tuńczyka.
Ukradłam kilka zdjęć od Wieśka, mam nadzieje, że się nie pogniewa. Wiesiek i szisza, a niżej Tycek, szisza i poker i kawałek Anity.
Jak dobrze macie, że was tyle osób chce odwiedzać... Ja pamiętam moją samotność oraz odwiedziny 2 (słownie dwóch) osób w Buku. Nie to co tu. Btw, była u mnie Anda z chłopakiem, co dowodzi istnienia tanich połączeń (wizzair i vueling) z Bukaresztu do Barcelony. Proszę więc zaplanować jakąś wycieczkę. I ciesze się, że się w końcu zmobilizowałaś do wrzucenia postów :)
OdpowiedzUsuń