piątek, 2 września 2011

Nowe mieszkanie

Jak już piszę o nowych znajomych to napiszę o Anicie, której zdjęcia nie wiem czemu jeszcze nie mam, ale dodam. Anita dobry człowiek, który jest na migracji w Buku, czyli człowiek ode mnie z pracy, z Polski, pomogła mi w odsyfianiu mieszkania, więc ostrzegłam ją, że na pewno o tym wspomnę na blogu. Poza tym znalazłam wreszcie osobę tutaj (bo Sadowskiej nie ma blisko), z którą mogę rozmawiać godzinami o jedzeniu, gotowaniu i o tym jakie mieszkania są fajne i oczywiście jakie mieszkania (dworki) i ogrody będziemy miały w przyszłości i własne fajne fimy i raz na zawsze skończymy z fuj paskudną korporacją. To tak w skrócie, powiem tylko jeszcze, że Anita obiecała, że pójdzie ze mną na imprezę do Control, więc trzymam ją za słowo i czekam aż Tycek wyjedzie do Francji, żebym mogła w spokoju potańczyć i popić piwo słuchając pankowej muzyki hihi.

No a nowe mieszkanie po tym jak zostało odsyfione w piątek, przeprowadzone ze starego w sobotę i zagracone kolejną dostawą niepotrzebnych rzeczy (chociaż niektóre jak np. naczynia, sztućce i deska do prasowania przydadzą się) zostało przez nas zamieszkane w zeszłą sobotę.

Najlepsze jest to, ze gdy oglądałam to mieszkanie na stronie jeden z agencji nie podobało mi się tak, że mimo super lokalizacji nie zdecydowaliśmy się go oglądać. Ale Luiza, agentka,która nam pomagała znaleźć zadzwoniła, że ma mieszkanie, ale nie ma zdjęć, więc poszłam oglądać. I spodobało się głównie dlatego, że było brudne (a ja uwielbiam sprzątać), ale nie zasyfione, a poza tym parkiety, nowa kuchnia i łazienka i co najważniejsze kurki w kaloryferach działają. Trzy godziny później podpisalismy umowę z właścicielką, która zaraz po tym wyjechała na Ibizę na 3 tygodnie. Dzięki temu przeżyłam niesamowitą przygodę jaką była wizyta w administracji budynku, żeby dostać kartę do domofonu, bez której nie moglismy się dostać do mieszkania, ale to w następnych poście (i zdjęcia też będą!).

Na zdjęciach widać stan przed i po (od prawej), prawie jak metamorfozy z czterech kątów. Nawet zabudowany balkon (Rumuni namiętnie wykorzytsują każdą przestrzeń, którą tylko mogą wykorzystać, także zabudowane balkony, które od środka jeszcze można jakoś znieść, i na przykład wykorzytać na idealny pokój dla Tycka, gdzie mieści się biurko, krzesło i komputer:P, ale z zewnątrz bloki z zabudowanymi balkonami wyglądają tragicznie, prawie tak samo jak kable.

Jeszcze przed przeprowadzką zdążyłam się wszytkich pochwalić, że nareszcie mamy mieszkanie od podwórka i będzie można spać przy otwartym oknie i jaka to będzie frajda móc otworzyć okno w nocy i poczuć chłodne powietrze. Moja radość z tego faktu trwała aż do pierwszej nocy, kiedy okazało się, że na podwórku całą noc działają jakieś nawet nie wiem co to jest, generatory prądu, chłodnie, nie wiem, w każdym razie coś mega głośnego i wkurzającego, więc o otwartych oknach możemy zapomnieć, Tycek śpi bez stoperów, więc dupa zbita, że tak powiem.




2 komentarze:

  1. Nie powiem, ładne to mieszkanie trafiliście. Ja napomknę, że mamy problemy do dziś z naszym rumuńskim dziadem pseudo artystą disco polo i na razie oddał nam 30% kaucji. Po roku. Czyli dramat wynajmu w Rumunii ciągnie się za mną do dziś...

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczne mieszkanko wam się trafiło, naprawdę piękne. Ja jestem teraz na etapie szukania mieszkania ale w Polsce, fajne są apartamenty na sprzedaż ale przed nami mnóstwo oglądania zanim podejmiemy jakąś decyzję. Powodzenia w mieszkaniu w Bukareszcie.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...