niedziela, 2 maja 2010

Kinga i Olivier z wizytą w Bukareszcie :)


Żabojadki moje przyjechały w piątek do Bukaresztu i odebrałam ich spod Teatru i przyszliśmy do mnie na mieszkanie, ale akurat panie myły podłogi i była afera, więc poszliśmy się przejść do parku Cismigiu. Jak wróciliśmy zjedliśmy sobie zakuskę, humusa, pastę z bakłażana, tabule i rumuńskie sery. Olivier i Kinga walnęli Ursusa i docenili jego wspaniały delikatny smak :) i poszliśmy na spacer. W ekspresowym tempie zwiedziliśmy najważniejsze obiekty starego miasta plus parlament i potem poszliśmy na piwo na ogródki na starym mieście z Philipem, co okazało się wspaniałym pomysłem, bo chłopaki rozmawiały sobie po franc. a my mogłyśmy sobie poplotkować po polsku, ach, nieopisane uczucie :)
Koło 1 wróciliśmy grzecznie do domku, chociaż niektórym się języki plątały po degustacji rumuńskiej Silvy ciemnej :)
W sobotę spotkaliśmy się z Ivą i Madaliną w parku Herestrau,w ramach śniadania poszliśmy na piwo do Hard Rock Cafe. Potem przepłynęlismy się statkiem po jeziorku (niezła frajda):


Poszliśmy na karuzelę (Bucharest Eye):


Do skansenu, gdzie wylegiwały sie na słońcu takie cudne małe dziady przepiękne:



Pod Łuk, gdzie walnęłam im piękną fotkę:


Do Caru Cu Bere na pyszny obiad, gdzie walnęliśmy sobie piweczko:


Jak zjedliśmy przespacerowaliśmy się nad kanał Dambovity (na zdjęciu prezenty na wieczór panieński dla Berty, na który niestety nie dotarliśmy):


Po męczącym dniu relaskowaliśmy się u mnie przy różowym winku, które przywiozłam z Polszy (pyszne franc. winko które dostałam od państwa Hug czeka na półce na kolejną okazję:P)
Aha, sztuczne ognie też były, ale nie wiemy z jakiej okazji (1 maja?), tak czy siak były przepiękne:


Przed północą wyruszyliśmy na miasto, od razu sru do klubu El Dictator na super bibę, gdzie potańczyliśmy prawie do rana, zresztą do tej pory mi piszczy w uchu.


No i dziś niestety trzeba było się pożegnać, wiec jak odprowadziłam Kingę i Oliviera poczułam, znów, że jestem tu sama jak palec... :(
Wróciłam do domu i posprzątałam sobie, a przez resztę czasu leżę w łóżku i zbieram energię na ten tydzień. Zjadłam także dwa jajka na miękko a Marysia mi zrobiła straszną ochotę na chłodnik z burakami, rzodkiewką i ogórkiem. mmm

Aha, dziś było już tak gorąco w mieszkaniu, że muszę nauczyć się obsługiwać klimę, bo ciężko było się nie spocić leżąc hehe

1 komentarz:

  1. piękna historyja :) tylko nie mogę pokazać chłopu memu, że zamieściłaś to zdjęcie z imprezy bo się rozpłacze ze wstydu :P

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...