Wody brak ciąg dalszy, więc przenosimy się pamięcią do czasów, kiedy nie było bieżącej wody, np. na obozach harcerskich albo w domku w Rytrze i myjemy się wodą z wiadra:) Tycek był u pani sąsiadki i powiedziała, tak jest awaria, ale oni (hydraulicy) nie pracują w weekend, więc jutro może to naprawią.
Byliśmy troszkę byt leniwi, żeby jechać do Lucka na mieszkanie, ale poradziliśmy sobie elegancko w naszych spartańskich warunkach.
Rano pospacerowaliśmy po okolicy, (Tycek tradycyjnie wpycha się na każde zdjęcie), na każdym kroku piękne dworki, góry śniegu i roztopy. Gumiaczki spisują się wspaniale.
Na obiad był gulasz, ale wyszedł taki pyszny, że zniknął szybciej niż planowałam (miałam zamiar wziąć jutro do pracy i się pochwalić). A na deser przepis babci Krysi, zapiekane jabłka, do których włożyłam dżem żurawinowy i kogiel mogiel. Jedno dalej siedzi w kuchni i woła: zjedz mnie, zjedz mnie. Ale już umyłam zęby, więc chyba odpuszczę.
A jutro zaczynamy lekcje rumunskiego. Tycek przed pracą, a ja po. Noapte buna!
Zapiekane jabłka. ale mi pomysł na deser zrobiłaś!
OdpowiedzUsuńWygląda jakbyś Tycka wklejała do każdego zdjęcia cóż za dumna zawieszona poza ;D
OdpowiedzUsuńIlonko a wodę do wiadra topicie ze śniegu ;))
OdpowiedzUsuń