Postanowiliśmy zrobić bardzo spontaniczną wycieczkę do Bułgarii, 180 km od Bukaresztu do Veliko Tarnovo. Jedno z najstarszych miast w Bułgarii, historycznie trzecia stolica państwa. Miasto położone na kilku wzgórzach, lokalizacja miasta wymusiła wyjątkowo ciasną zabudowę, sprawiając wrażenie, iż domy stoją jeden na drugim. Z Bukaresztu wyjechaliśmy skoro świt po 12tej w południe a do celu dojechaliśmy po południu kolo 4, zdążyliśmy pobiegać tylko chwilę po wąskich uliczkach szukając hoteliku. Potem szybko na obiadokolację, która była pyyyyszna; zapiekany ser biały z miodem i orzechami, frytki z serem, ale takie pyszne bułgarskie, potem ja jadłam mięsko z papryką i ogórkami, a Tycek królika z pieczarkami. Wszystko było przepyszne i bardzo tanie. Oczywiście wszystko popiliśmy wspaniałą Zagroką. Po takiej kolacji jedyne co byliśmy w stanie zrobić to doturlać się do hotelu i grać w remika.
Dziś bardziej intensywnie, po olbrzymim śniadaniu (między innymi poczęstowali nas jogurtem domowym, który jest najlepszym jogurtem jaki jadłam: Lactobacillus Bulgaricus
– to bakteria, która sprawia, że bułgarski jogurt ma tak wyjątkowy i
niepowtarzalny smak i konsystencję. Żyje ona wyłącznie w bułgarskim
powietrzu. Sprawą na której Bułgarom bardzo zależy to to by jogurt,
znany w Bułgarii jako“kiselo mlyako” – został uznany jako produkt
wyłącznie bułgarski) wybraliśmy się na zwiedzanie dalszej części miasteczka, ruin zamku na jednym ze wzgórz, pobliskiej wioski Arnabasi (Arbanasi to urokliwa wieś położona zaledwie 4 km od
Tyrnowa. Kryje ona tajemnicze klejnoty bułgarskiej architektury. W
żadnym innym miejscu w Bułgarii nie spotyka się takiej architektury.
Znajdują się tu okazałe domy przypominające fortece.Magii temu miejscu
dodają cerkwie, monastyry i kaplice). Na koniec monastyr Preobrajenie, do którego nie weszliśmy, bo jesteśmy nienormalni trochę i zawędrowaliśmy na pobliski cmentarz i stwierdziliśmy, że stara cmentarna kaplica w runie to musi być ten monastyr...ale teraz sprawdzam w internecie i okazało się, że jednak trzeba przejść przez bramę i w środku za bramą jest śliczna cerkiew... no cóż... następnym razem może się uda:)
W mieście było pełno sierściuchów, jeden ten szary był w ciąży i podeszła do mnie rano jak czekałam przed hotelem na Tycka i przytulała się przed 20 minut, taka słodycz, chcieliśmy sobie z Tyckiem porwać małego kociaka, ale jeszcze się nie urodziły. Jeśli nie znajdziemy żadnego w Bukareszcie wrócimy do Bułgarii, żeby jednego przemycić.
Na zdjęciu 11 widać klepsydry na jednym z domów, jest ich cała masa, jak przechodziliśmy między tymi domkami obwieszonymi klepsydrami ze zdjęciami umarłych dostawaliśmy ciary na plecach. Teraz dopiero czytam, że w Bułgarii jest taki zwyczaj, że klepsydrę wiesza się nie tylko po jego
śmierci, ale także w przeróżne rocznice i
"miesięcznice", miesiąc po śmierci, pół roku, rok itd. Taka jakby trochę ulga?
Na zdjęciu 8 nasz uroczy hotelik, jeśli ktoś się będzie wybierał do Veliko Tarnovo, to tylko tam, nazywa się Gurko a na zdjęciu ostatnim widok z okna.
fajna wycieczka pozdrawiam
OdpowiedzUsuńsuper :)) jaki klimacik fajny, hotelik widoki ... a kociaka nie porywaj :) kłopot i alergia wiem coś o tym ;)
OdpowiedzUsuń