Dziś pierwszy raz postanowiłam, że muszę szybko opracować sprytny plan ewakuacji i wycofać się z obietnicy pozostania tu przez rok. Za bardzo się rozkleiłam, na co nie mogę sobie pozwolić, bo jak już zacznę płakać to nie mogę przestać. W sklepie naprzeciw pracy kupiłam wino za 13lei=13zł i właśnie jestem w połowie,jest bardzo smaczne, ale na samopoczucie wpływa tak samo jak hormony, które właśnie krążą mi we krwi; z jednej strony podekscytowanie; aa fajnie jestem w Bukareszcie, ale z drugiej strony ścisk w żołądku i straszna tęsknota za wszystkim, co polskie i za wszystkimi też. Już ponad pół butelki wypiłam i przez ten czas dwa razy się zdążyłam poryczeć i dwa razy ucieszyć, że wreszcie przyjechały moje rzeczy z Polski i sobie je rozpakuje i zrobię namiastkę domu. Ale po krótkim namyśle, postanowiłam, że rozpakowywanie pudeł zostawię sobie na weekend - w ramach relaksu będę sobie rozpakowywać pudła. Dwa z pięciu w międzyczasie zdążyłam rozpakować, bo potrzebowałam dostać się do otwieracza do wina, a drugie, bo miało lampki z ikei te takie wiszące świąteczne, które dodają uroku każdemu wnętrzu. Powiesiłam je w sypialni, ale niestety nic nie doda uroku sypialni,która ma czarne zasłony i jedną ze ścian wyłożoną ciemną tapetą w czerwone kwiatki.
Zastanawiam się, czy nie piszę pierdół na tym moim pierwszym poście w życiu, ale moja siostra Ola, z którą właśnie gadam na skajpie pocieszyła mnie, że i tak nikt nie będzie tego czytał, a jak wkleję linka do bloga na gg, to najwyżej pięć osób to przeczyta. Pocieszyło mnie to, więc będę se pisać pierdoły tu, bo jest to dla mnie rodzaj terapii.
Na jutro mam ambitny plan, wyruszę z mieszkania i trochę pozwiedzam. Nie sądzę, że uda mi się dotrzeć aż do Parlamentu, to sobie zachowam na kolejny weekend. Jutro może pozwiedzam okolicę, muszę znaleźć tańszy sklep niż ten naprzeciw pracy, gdzie serki hochland takie trójkąciki kosztują 8lei=8zł!
Tak czy siak jestem skazana na ten sklep, bo w porze obiadowej można kupić humusa, pilaw albo potrawkę z bakłażana, a że nie mamy stołówki jest to jedyna szansa na zjedzenie czegoś ciepłego. no chyba, że sobie sama ugotuję i przyniosę :)
Muszę opublikować tego posta, żeby wysłać siostrze Oli i Tyckowi, bo już się nie mogą doczekać, żeby to przeczytać, ale jeśli wciąż będę miała wenę będę pisać dalej - naprawdę poprawia humor.he he
Nie chcę, żeby wyszło, że jakoś strasznie się na pisanie tego bloga napaliłam i nie mogę przestać, ale tak fajnie się pisze, a moja siostra Edyta poradziła mi, żebym zaczęła pisać pamiętnik dla mojego syna T.Juniora he. Zaraz idę do sypialni, gdzie niestety nie sięga kabel od Internetu, więc nie będę mogła pisać, ale włączę sobie jakiś czeski film, który mam nadzieję podziała jak balsam na moją duszę i pozwoli wreszcie zasnąć kamiennym snem, bo od przyjazdu tu mam bardzo niespokojny sen i co godzinę się budzę i patrzę na zegarek w telefonie. No, ale wino robi swoje, jeszcze 2 kieliszki i zakończę ten wywód o niczym.
Aha, właśnie przyszło mi na myśl, że skoro już nadałam nazwę blogowi memu 'rok w Bukareszcie' to może napiszę coś na temat miasta dla spragnionych informacji... jeszcze żadne miasto nie wzbudziło we mnie tak silnie mieszanych uczuć, począwszy od zachwytu - jak przyjechałam wszystko było pokryte śniegiem i piękne; białe, czyste i pachnące skończywszy na nie wiem czym, bo jeszcze nie chcę popadać w skrajności, ale niestety po 3 dniach śnieg się stopił, więc już tak ładnie nie jest, ale jutro obejdę okolicę i zobaczę jak wygląda ona bez śniegu. Na mapie widziałam, że jest park niedaleko, wiec chętnie tam przespaceruję. Chciałaby też kupić torebkę nową, bo ta jest dziadowska i urwało się jedno ucho i mogę ją nosić tylko na długim pasku, ale żeby było mi wygodniej zawsze ją podtrzymuje ręką, bo inaczej za bardzo uderza mi w nogi. a jak ją trzymam to wygląda to tak, jakbym się bała, że mi zaraz ktoś ją wyrwie. A nie chcę demonstrować braku zaufania do tubylców, chociaż pan, który wynajął mi mieszkanie zdążył cztery razy powtórzyć, że muszę być bardzo ostrożna i na przykład nie jechać w windzie z innym mężczyzną, tylko wyjść na zewnątrz i poczekać kilka minut aż on zniknie. Jak tu się nie schizować? Już ponad połowę czasu spędzonego w mieszkaniu spędziłam pod drzwiami patrząc w judasza czy ktoś przypadkiem się nie zaczaił pod nimi i nie zamierza mnie zabić. Zresztą nawet jeśli się ktoś zaczaił to i tak nie zobaczę tego, bo nie działa światło na klatce.olaboga.
Najlepszy ubaw mam z tego, że pisząc to wątpię, że ktoś dobrnie w czytaniu tego aż do tego momentu he he, więc jeśli to czytasz to gratuję :) w życiu nie czytałam/pisałam większych pierdół, ale nie mogę przestać pisać, no chyba, że pójdę sobie zrobić grzankę z masłem i może z miodem, ale nie wiem czy miód pasuje do wina. zastanowię się w kuchni.
wspaniały blog, jeden z najlepszych jakie czytałem w życiu ;p
OdpowiedzUsuń