czwartek, 1 lipca 2010

i już lipiec



Zauważyłam, że brakowało zdjęć w tym poście, więc kilka dodam (stare miasto).
Mam olbrzymi dylemat,nie wiem czy pisać bloga, czy oglądać gotowe na wszystko 6 sezon.

Poza tym jestem trochę pobudzona, bo moja najlepsza na świecie przyjaciółka właśnie jest w trakcie porodu i chyba już naprawdę rodzi, bo nic nie pisze. Jak życzyłam jej, żeby była dzielna i że trzymam kciuki i że super, napisała tylko:"nie pierdol :P, chcesz się zamienić?" a to było już jakiś czas temu, więc chodzę z komórką przyczepioną do ręki i czekam aż dostanę smsa z relacją :P
Wczoraj Marysia mi napisała, że jej największą obawą jest to, że zacznie rodzić w nocy i nie zdąży zjeść, a potem będzie głodna w trakcie 24 godzinnego porodu... :)

Maryś zrobił się post o Tobie, ale już kończę, bo jeszcze dostaniesz tam czkawki w tym szpitalu.

Kto by pomyślał, że pewnego dnia Marysia będzie rodzić Felę w Dublinie, a ja będę wcinać czosnek z jogurtem jak jakiś stary dziadek w Bukareszcie.

A tak na marginesie dziś miałam rozmowę z szefową z Krakowa i dyrektorką finansową z Rumunii i chcą mi przedłużyć mój "short term" assignment na kolejny rok, i oczywiście się zgodziłam, więc muszę zmienić nazwę bloga na dwa lata w Bukareszcie chyba:)

hehe właśnie weszłam na bloga Agnieszki, i przeczytałam w jej podsumowaniu po 5 miesiącach, że ma nadzieje, że przedłużą mi kontrakt i tak właśnie się stało.
Aga właśnie walnęła super posta na podsumowanie po 5 miesiącach, a ja w niedzielę będę miała 6 miesiąc. Obiecuję, że napiszę coś o Rumunii, bo blog Agi jest istnym źródłem informacji o tym kraju, począwszy od mentalności Rumunów, przez jedzenie aż do bezpańskich psów. Mój blog to relacja z moich kaców i z tego gdzie i z kim danego dnia piłam oraz jak to jestem zmęczona po pracy. W dodatku mój blog jest publiczny, a jej tylko dla zaproszonych, bo w innym wypadku chyba tylko wklejałabym linki do jej twórczości. Jeden argument na swoją obronę: Aga biedaczka (chociaż wciąż jej tego zazdroszcze) nudzi się w pracy, bo jej projekt jeszcze nie ruszył, w dodatku ma dostęp do fejsbuka i może pisać bloga. Ja z kolei muszę ustawiać priorytety i wybierać między wyjściem do toalety a zrobieniem herbaty albo między wejsciem na pocztę albo wyjściem po kanapke do sklepu naprzeciw. Apropos kanapki, od wczoraj jestem na diecie proteinowej, więc narazie jem tuńczyka, jajka i jogurty. Jutro trzeci dzień, w niedzielę ostatni, muszę być dzielna, choć dziś jak pomyślałam sobie o ziemniakach, które dawali na weselu u Ilonki S. zrobiło mi się słabo i ślina pociekła mi na klawiaturę.

Dobra jedziemy dalej z koksem. Dziś zrobiło mi się bardzo miło, bo zadzwoniła Delia, żeby spytać się jak tam się czuje, bo słyszała, że jestem chora. Wczoraj zadzwoniła Iva żeby sprawdzić co ze mną i żeby zapytać czy idę z nimi na Szreka 4 w niedzielę (z powodu diety nie mogę pić alkoholu, więc "intelektualna" rozrywka taka jak szrek w rumuńskim kinie dobrze mi zrobi) wieczorem po pracy zadzwoniłam do Agi, bo po 14 godzinach w pracy potrzebowałam sobie poplotkować po polsku, a że zaczynamy mieć tu jedną rumuńską telenowelę brazylijską z pewną dziewczyną (pół stąd, pół z grecji) i chłopcem z krajów obcych (pt), mamy o czym plotkować, yeah! :)

Poza tym dziś chyba spotkałam bratnią duszę w pracy! Zatrudnili nową dziewcznę do działu kontroli wewnętrznej i dziś po spotkaniu przyszła o coś tam zapytać (o jedną fakturkę - powiedziała, że 3 minuty mi zajmie) a tak się zagadała, że opowiedziała mi historię życia (pije dużo wina - stąd to pokrewieństwo dusz). Gdyby nie moje gardło i to że nie mówię zbyt dużo ostatnio, pewnie też bym jej opowiedziała coś o sobie, ale dziś pozwoliłam, żeby sobie dopowiedziała swoją wersję; że jestem tu biedna i samotna i nie wychodzę nigdzie na imprezy i piję do lustra. Więc Aga, mamy już nową miejscówkę na imprezy - grają salsę, zawsze to lepi niż to co usłyszałyśmy w el dictator ... druga to jakiś bbq taras czy coś, płacisz 50 lei i jesz cały dzień dowoli same speciały z grila, między innymi mici, więc Nunu będzie szczęśliwy :)
Tak więc dajcie mi ten weekend na doleczenie gardła (i ucha) a za tydzień pojawi się super nowy fascyjujący post o clubbingu w Bukareszcie (podejście numer 2).

A za dwa tygodnie muszę do Sącza jechać, bo oszaleje z tęsknoty za misiakiem między innymi i muszę moją chrześnicę wreszcie zobaczyć i dać jej buciki, bo niedługo wyrośnie :)

Zaczyna mnie boleć głowa, mam nadzieję, że nie przez zatkane ucho, wczoraj już byłam tak zdesperowana, że chciałam zjeść antybiotyki, które przywiozłam z polski, ale na szczęście tego nie zrobiłam, bo wylądowałabym w szpitalu przemieniona w potwora (jak przed maturą) ponieważ jestem uczulona na penicylinę, i zamieniam się w orka jak ją zjem.

A teraz atrakcja wieczoru, idę wypłukać gardło szałwią i zabić komara co mi się wkradł bastard do sypialni, chociaż coś nie podlatuje do mnie, może go zapach czosnku powalił?

1 komentarz:

  1. Hej
    u made my day a raczej morning normalnie tym blogiem :)
    Super ze zostajesz, wiem, ze to niepewne ale i tak sie szczerze do kompa :)

    A ja lubie twoje opowiesci :P wiec pisz wiecej :)
    a co do moich postow, moze kiedys udostepnie bloga, ale wiesz, przez te cale moje sciemnianie rodzinnie i przy mojej biegle internetowo ciotce, moja mama sie boi ze jak sie wstuka cos z bukaresztem w google to moja aunt na pewno trafi na mojego bloga :)
    ale ja nie jestem uczulona na prawa autorskie, wiec zawsze mozesz zrobic copy-paste, zaznaczajac, ze to pochodzi z mojego bloga i juz po sprawie :)
    no a ja w przyszly czwartek juz mam sie przestac nudzic, wiec intensywne pisanie bloga w pracy bedzie ograniczone. ale dzisiaj walne posta o agencjach nieruchomosci.
    ty sie w weekend kuruj, my sie przenosimy, plus koncz diete proteinowa bo za tydzien pewnie wybrobujemy moja kuchenke :)
    no i trzeba poznac nowa kolezanke :)
    buzka

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...