Wstałam o 7 rano i pojechałam do Otopeni (czyli tam gdzie filip morris rumuński ma część biur i produkcję). Umówiłam się z koleżanką, która jechała autem że mnie zgarnie na trasie hee więc pojechałam metrem, żeby się z nią spotkać (po drodze musiałam wyciągnąć soczewkę, bo tak mnie zaczęło coś drażnić w oku, że leciały mi ciurkiem łzy i nic nie widziałam na oczy, masakra). Jak dojechałyśmy do Otopeni byłam idealnie rozmazana z zapuchniętymi oczami, które były przekrwione jakbym sobie włożyła cyrkiel do oka. Zdążyłam tylko położyć torebkę jak wpadła moja menadżerka, która akurat też tego dnia była w Otopeni i zaczęła mnie przedstawiać wszytkim ludziom, których na codzień nękam, ale znam ich tylko ze zdjęć i z rozmów telefonicznych. Więc wypadłam zajebiscie przed nimi, tymbardziej, że ledwo co ich widziałam...
Potem się zabrałam za podłączanie kompa, bo akurat był jeden wolny po koledze, który wyjechał do Lozanny. Zajęło mi to godzinę, bo nic chciałam robić afery na open spejsie i dzwonić po informatyka, więc sobie sama wszystko zorganizowałam.
Aha, przyjechałam po to, żeby pozwiedziać fabrykę, bo usłyszłam, że akurat dziś grupa nowych pracowników będzie miała wprowadzenie zakończone zwiedzaniem fabryki i magazynów. Oczywiście jak się podłączyłam okazało się, że szkoleni mają odwołane i zwiedzania nie ma... buuu, więc postanowiłam,że wracam do Bukaresztu, bo Mihaela wracała autem i chciałam się z nia zabrać. Poszłam się szybko pożegnać ze wszystkimi oczywiście żaląc się, że przyjechałam do Otopeni zobaczyć produkcję i że prawdopodobnie już NIGDY NIGDY tu nie będę i nie zobaczę...Za 15 minut znalazł się pan,który zrobił dla mnie, Mihaeli i Oany (jeszcze jedna nowa dziewczyna w naszym dziale) prywatny factory tour :) Ach byłam taka szczęśliwa, co prawda widziałam już produkcję w Krakowie, która jest wiekszą i bardziej wypasiona, ale i tak.
No i zobaczyłam i porobiłam kilka fotek ukradkiem :P
Akurat na jednej lini była produkcja malborasów czerwonych na polski rynek w papierowym opakowaniu, bez kartonika, nie wiedziałam, że takie u nas są (na zdjęciu poniżej):P
Po zwiedzianiu poszłyśmy jeszcze na jednego darmowego szluga - cała firma ma za darmo dostęp do wszystkich papierosów - za fri, mogą palić ile wlezie. My na szczęście mamy darmową kolę i nesti.
Wracałyśmy 1,5 godziny w korkach do biura, potem poszłam na obiad i wróciłam o 15tej do pracy. Potem praca i 2 godzinna rozmowa z szefową przez telefon i o 20 uciekłam, bo zaczynna mi się znów migrena. Chyba od wrażeń i zapachów. Chociaż przez chwilę poczułam się jak w Krakowie, ten sam zapach tytoniu w całej okolicy jak na Czyżynach. I zatęskniło mi się...
lepiej kola i nesti niz darmowe szlugi :)
OdpowiedzUsuńale przynajmniej inaczej dzien spedzilas