Seans teatralny inspirowany życiem i twórczością Bohumila Hrabala.Poza działaniami na scenie aktorzy anektują wszystkie możliwe przestrzenie teatru, wprowadzają widzów w magiczny świat postaci Hrabala. Na scenie zaś zobaczymy najważniejsze zdarzenia z życia człowieka - narodziny, chrzest, pierwsza komunia, ślub, pogrzeb; a wszystko pokazane w lekkiej, nienapuszonej, groteskowej formie.Ta teatralna historia opowiedziana jest w charakterystyczny dla KTO sposób - spektakl bez słów, w którym najważniejszym tworzywem są: ciało aktora, ruch, gest i muzyka.
Na salę zapraszał Jerzy Zoń - dyrektor KTO, i zapraszał najpierw: małżeństwa, zakochanych, potem blondynki, panie w kapeluszach. potem kobiety, które uważają się za piękne (nie weszłam głupia), potem kobiety które uważają się za brzydkie (też nie weszłam), potem znów które uważają się za piękne- tym razem weszłam:)
Po teatrze poszłam do Mojo z Ivą, Philipem i jego kolegą Danielem, ale oni byli wszyscy zmęczeni, więc po dwóch drinkach się zmyliśmy do domów. Chociaż nie mogłam odżałować, bo wczoraj wyjątkowo podobał mi się koncert Mojo w Mojo.
Rano zrobiłam ciasto marchewkowe na naszą wyprawę, niestety zapomniałam je zabrać ze sobą. Pojechaliśmy na wycieczkę 20 km od Bukaresztu do Mogosoaia – pałac, podmiejska rezydencja hospodara, jeden z najpiękniejszych zabytków XVII-wiecznej architektury rumuńskiej, obejmująca pałac, cerkiew św. Jerzego, mur obronny z wieżą bramną, kuchnią. W 1714 r. wojewoda został z niego porwany wraz z synami przez Turków i stracony w Istambule. Po północnej stronie za murami leżą pomniki Lenina (niegdyś stał w Bukareszcie) i pierwszego premiera socjalistycznej Rumunii.
Nie robiłam zdjęć, bo mój aparat jest rozładowany, a ładowarkę zostawiłam w Sączu, ale zaraz ukradnę jakieś zdjęcie albo z blogu Ivy albo z neta. Voila: :)
Wracając wstąpiliśmy do mnie po ciasto i pojechaliśmy do parku na piknik - byliśmy strasznie głodni, więc zjedliśmy obiad w jakiejś knajpce w parku, to znaczy kto zjadł ten zjadł, ja miałam surową kurę i pająka w sałacie, reszta nie lepiej, ale heinekenek siadł idealnie :) Potem rozkroiłam ciasto dla wszystkich w bagażniku Philipa i rozeszliśmy się do domów. Właściwie to miałam jechać metrem, ale jest taka piękna pogoda, że przespacerowałam się i pozwiedzałam nową okolicę - w oddali widziałam intercontinental, więc wiedziałam, w którym kierunku zmierzać.
Teraz poćwiczę trochę, bo kupiłam sobie tydzień temu hantelki i jeszcze nie miałam czasu ich użyć. A potem złoję Tyckowi dupę w skrable i obejrzę gwiezdne wojny :)
Ilonitko śłicznie wyglądasz i chyba schudłaś strasznie mogłaś spokojnie pierwszym rzutem z pięknymi Paniami na spektakl "bez kitu" jak to mawia Maja :)))
OdpowiedzUsuń