poniedziałek, 15 marca 2010

Gość i urodziny

No i nawiedził mnie drugi gość Mariusz, przyjechał w czwartek. Co prawda z małymi problemami, bo najpierw odwołali wszystkie loty do Bukaresztu, a potem wszystkie loty z Monachium, no ale w sumie tylko kilka godzin czekania na lotnisku i pojawił się w Bukareszcie akurat jak wyszłam z pracy. W czwartek nie mieliśmy energii, żeby się powłóczyć, więc zostaliśmy w domu. Mariusz musiał mi donieść wszystkie najnowsze afery pracownicze, ale nie szło mu to za dobrze.
W piątek umówiliśmy się na kolacje z Ivą i Philippem, expatem z Belgii, który przyjechał miesiąc temu i napisał do mnie na tym samym blogu, na którym poznałam Ivę. Poszliśmy do Irlandzkiego pabu i jedliśmy piccę :)


Potem wyciąnęłam ich do Control, gdzie niestety właśnie jak weszliśmy kończył się jakiś koncert punkowy. Nie da się opisać jak wspaniałe jest usłyszeć koncert punkowy po tylu latach.
Muszę streszczać, bo już północ i idę spać.
Dobra i w sobotę postanowiliśmy wykorzytać, tzn. ja fakt, że Philip ma auto, więc poprosiłam, żeby zabrał nas na zwiedzanie Bukaresztu do Baneasy, czyli do Ikei a potem do Kerfura. Po pięciu godzinach "zwiedzania" mogliśmy zacząć z Mariuszem przgotowania do prywatki.
Mariusz obierał marchewke i odkurzał a ja gotowałam i rozkazywałam, więc byłam w swoim żywiole.

No i był kisz, i dwie sałatki i ciasto marchewkowe i graliśmy w kalambury i było śmiesznie, szczególnie przy hasłach: ziemniak, pokahontas i szwagierka.


Muszę pisać szybko, bo Tycek robi mi prezent na urodziny i zagra ze mną w skrable hehe.
A potem to już na pewno idę spać.

No i potem wylądowaliśmy w Control :P

dokończę jutro.papa

...

Dopisuję teraz, bo potem już całkiem zapomnę. W niedzielę rano wybraliśmy się z Mariuszem na zwiedzanie, bo jojczał, że chce coś zobaczyć poza ikeą i carrefurem - dziwny... No ale pogoda była super, więc poszliśmy na pięciogodzinny spacer po starówce i centrum.


Potem przyjechał po nas Philip i pojechaliśmy oglądać Łuk Triumfalny i poszliśmy na spacer do parku Herastrau. Park jest piekny, z olbrzymim jeziorem w środku - nie zadawałam sobie sprawy jak olbrzymie jest to jezioro i zaproponowałam chłopakom, że możemy je obejść dookoła. hehe po półtorej godziny wciąż nie mogliśmy znaleźć końca,więc musieliśmy zawrócić...a że zaczynało się ściemniać i byliśmy już troszkę zmęczeni drogę potworną znaczy się powrotną zrobiliśmy w niecałą godzinę. Po tym małym spacerku słaniając się ze zmęczenia na nogach pojechaliśmy do Philipa, który zaprosił nas na naleśniki z lodami waniliowymi i belgijską czekoladą. Były pycha.

Jak wróciliśmy do domu zmusiłam Mariusza do pomocy w przygotowaniu dwóch ciast marchewkowych, które zaniosłam w poniedziałek do pracy, bo wiedziałam, że coś się święci i będą mi składać życzenia. I faktycznie w połowie dnia całe piętro się zebrało w moim pokoju i zaczęli mi składać życzenia i wręczyli super prezent: dwa piękne albumy, jeden o Rumunii a drugi o Bukareszcie, płytkę z filmem o Rumunii i kwiaty. Byłam wzruszona tym i faktem, że dwa ciasta marchewkowe zostały pochłonięte w ciągu pół godziny :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...