niedziela, 21 lutego 2010

Tydzień w skrócie

Ładuję zdjęcia i może w międzyczasie przyjdzie mi do głowy pomysł na tego posta, bo nie chcę żeby był taki rozlazły jak ja dziś. Opiszę cały tydzień tak w skrócie, żeby pamiętać co robiłam, bo już prawie nie pamiętam.

Ktoś rozwalił auto na mojej i ulicy i je po prostu zostawił, bo chyba nie opłaca się naprawiać:



A tu specjalnie dla Szkaradka na urodziny, kable, bo pisała, że jej się podobają:




Audytorzy wrócili już do Lozanny, ale zanim to zrobili pomęczyli nas trochę, więc niestety znów robiłam nadgodziny. We wtorek zostałyśmy z Ludvine w pracy do 21.15, więc jedyne co mogłyśmy zrobić po pracy to iść na piwo do Control, więc tak też zrobiłyśmy. W środę też jakoś tak wyszło, że tam wylądowałyśmy i spotkałyśmy naszych rumuńskich kolegów, których poznałyśmy w sobotę, więc posiedziałyśmy z nimi też w Control. A w czwartek po pracy poszliśmy na kolację z Ludivine i Dimitryim, drugim audytorem, żeby jak zwykle tradycyjnie zakończyć wieczór w Control, a przepraszam, zanim wylądowałyśmy w Control poszliśmy z rumuńskim kolegą Ciprianem na piwko do baru Que Passa - też fajny bar :]

Muszę jeszcze opisać czwartkowy "brunch" z naszym szefem szefów Romanem, który zaprosił dział finansów na "brunch" do włoskiej restauracji. Tragedia, wszyscy byli bardzo spięci, nikt za bardzo się nie chciał odezwać i produkować, nie wiedzieli co zrobić z rękami i nogami i w ogóle jak siedzieć...wszyscy byli tak onieśmieleni osobą szefa. Więc on przed trzy godziny produkował się przed wszystkimi, z czego dwie godziny dotyczyły zgadnijcie czego. Tak, papierosów, więc pośród rozmów o papierosach i oparach dymu malrborowego jedliśmy małże i ośmiornice, które zamówił dla nas na przystawkę. Ja zjadłam trzy liście rukoli i krewetkę, bo chyba za dużo filmów się naoglądałam, ale mam wrażenie, że ludzie zawsze dostają alergii na owoce morza i zaczynają się dusić w restauracjach, więc wolałam nie ryzykować i prawie nic nie zjadłam hehe, potem zamówiłam sobie gnocchi ze szpinakiem, ale za dużo parmezanu dali, więc nie zjadłam za dużo.

A wieczorem z Lud i Dimitryim poszliśmy do takiej wypasionej restauracji i zamówiłam sobie tylko sałatkę z kurczakiem i była przepyyyyyszna, nie napiszę więcej, bo jestem głodna. Potem poszliśmy do Que Passa a na koniec do Control, gdzie najpierw był jakiś wernisaż a potem impreza glam rockowa, i było bardzo dużo transwestytów, gejów i chyba lesbijek, więc też wesoło.

W piątek nie poszłam nigdzie, odpoczywałam sobie, piątek po południu to jest najpiękniejszy czas w tygodniu, gdzie po pracy idę sobie kupić dużo dobrych rzeczy, wracam do domu, biorę kąpiel a potem leżę, oglądam filmy i jem:)



W sobotę musiałam iść po raz milionowy do banku, bo zablokowałam sobie dostęp do bankowości internetowej. Dalej nie działa, ale może tym razem uda mi się rozwiązać to przez telefon. A z banku pojechałam do Cotroceni mall, ich najnowszego centrum handlowego, żeby załapać się na ostatnie dni wyprzedaży. Nawet lodowisko tu mają w środku.


I załapałam się, kupiłam śliczne buty, w których oczywiście od razu wyszłam wieczorem, co było błędem, bo są za małe trochę, ale kosztowały 29 lei i są czerwone i je kocham. Chociaż po pięciu godzinach łażenia po sklepach nie mogłam już patrzeć na nic więcej, weszłam tylko do sephory, żeby sprawdzić cenę moich wymarzonych perfum i 50 ml kosztuje aż 450zł, więc chyba zaczekam do urodzin.

Jakiś koncert w metrze był:


A tu zrobiło mi się słabo, ale zdjęcie jest ;)


W metrze zrobiło mi się słabo z głodu, więc wróciłam do domu i zrobiłam sobie szybko piccę i poszłam do teatru na rumuńsko-węgierską adaptacja franc. musicalu, romeo i julia. Rewelacja, naprawdę super. http://www.youtube.com/watch?v=A3qVAWFCYxI


Potem pojechaliśmy do knajpy El Grande Comandante, ale było tak se, więc i tak skończyłam w Control, czego pożałowałam dziś rano budząc się z kacem. No ale nie mogłam opuścić imprezy joy division, i chociaż spóźniłam się na koncert z coverami, akurat jak weszłam zagrali "she lost control"idealnie!!

Dziś nie zrobiłam nic, obejrzałam tylko Żelary i sie wzruszyłam. Chcę do Czech!! I do Polski też, mama obiecała kluski śląskie, więc tym bardziej się nie mogę doczekać! Jeszcze tylko 1,5 tygodnia!

1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...