Marek miał pecha, trafił na najbardziej gorący do tej pory weekend w Buku,więc niestety nie za dużo udało się mu zobaczyć, bo przez większość czasu siedzieliśmy w mieszkaniu pod kilmatyzacją. Ale za to udalo nam sie zobaczyc Parlament, czyli Pałac Caucescu (2 najwiekszy na swiecie po pentagonie budynek asdministracyjny) w srodku, szalu nie ma, ale warto zobaczyc. Najwieksza atrakcja podczas zwiedzania byla scena budowana na koncert Bon Jovi, czy jak kto woli Jon Bovi:]
W sobote zrobilismy impreze na mieszkaniu i zrobilo sie bardzo srodkowoeuropejsko, oprocz Polakow byly 2 Slowaczki, Wegrzy, kilka Rumunow. Pod koniec imprezy zapanowal nastroj polak-slowak-wegier-rumun dwa bratanki, bo udalo nam sie oproznic zubrowke, zoladkowa gorzka, borowiczke, troche slowackiej gruszkowki oraz troche uzo. Nadal w naszym barku lezakuja metaksa, jim beam, uzo, borowiczka, rakija gruszkowka. Swiadczy to jedynie o tym, ze jestesmy prawdziwymi partiotami i pijemy tylko polska wodke. I jest kryptoreklama, gdyby ktorys z naszych znajomych pijakow chcial sie wybrac w odwiedziny:)
Wracajac do Marka, na pewno bedzie zawsze wspominal niezapomniany weekend w Buku, tymbardziej, ze biedak musial wyjechac na kilka miesiescy do brzydkiej, brudnej Lozanny i to zaraz po opuszczeniu naszego pieknego Bukaresztu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz