Wygłodnieni wylądowaliśmy na pizzy i piwku. Smakowało mi tym lepiej, że miałam widok na czeską ambasadę, centrum czeskie w Bukareszcie i tą uroczą cerkiew:
W drodze powrotej zahaczyliśmy o jakieś regionalne targi. Zakochałam się w grzechotce drewnianej z biedronką, teraz żałuję, że jej nie kupiłam...Oprócz grzechotek było dużo dobrego jedzonka; sery, chleby, wina i mięsa. Kupiliśmy orzechy, więc w nastepną sobotę robię tartę z orzechami i karmelem (w ramach diety oczywiście).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz