niedziela, 21 listopada 2010

Jesień ach to Ty

Nareszcie się jakoś tak zrobiło trochę zimno i jesiennie (temp. spadła poniżej 20 stopni:) i mgła jest i można cały czas leżeć pod kocem i oglądać filmy bez wyrzutów, że ładna pogoda i trzeba iść na spacer albo na rolki. Wczoraj spałam do 12tej, ale obudziłam się z migreną, więc zażyłam aspiryny i poszłam spać na kolejne 2 godziny. Tycek w międzyczasie zrobił picce i posprzątał, więc mogłam do końca dnia się opierniczać. Obejrzałam jeden franc. film obyczajowy z Charlotte Gainsbourg "Ils se marièrent et eurent beaucoup d'enfants", potem Iluzjonistę, Wesele a potem jeszcze oficera.

Ach ponizej fragment z filmu, b.fajny, polecam mamie i Marysi:) Edycie też bym polecila, ale wiem, ze nie czyta zdrajca mojego bloga, który nawiasem mówiąc musi być strasznie interesujący...

Dziś byłam trochę bardziej aktywna i zrobiłam ciasto z orzechami i kremem karmelowym, jest pyszne, ale naprawdę muszę przestać... Może to wcale nie jest dobrze, że nauczyłam się robić te pierogi, tarty i picce, bo zamieniam się w kulkę...
Od grudnia dieta, bo w następną sobotę będziemy w Blavie na urodzinach Ivy i tam na pewno wchłonę 5 milionów kalorii za sprawą haluszków, knedlików i smażaka. aaa juz się nie mogę doczekać:)

W ten piątek wyszliśmy na drinka z Jeleną i jej siostrą Jasminą, która też pracuje u nas, ale jest w Turcji na oddelegowaniu, i wpadła do Buku w odwiedziny. Po drodze zgarnęliśmy Ivę i Alex i poszliśmy na stare miasto, a tam do klubu ze striptizerami, który gorąco polecała Iva. No i tańczył obok nas taki jeden byczek wysmarowany oliwką, ale miał czarne bolerko i czarne gacie dresowe takie z szerszym krokiem do pół łydki i jakieś buty co wyglądały jak skarpetki i kolczyk diamentowy w uchu, ogólnie marnie to wyglądało. Poza tym tak niefortunnie usiedliśmy, że najlepszy widok na sexi byczka miał Tycek hehe. Po tych atrakcjach poszliśmy jeszcze na sziszę jabłkową, ale było tak nadymione w sziszarni, ża zaczynam zazdrościć, że macie już ten zakaz palenia w knajpach. Idę, bo teraz się wciągnęliśmy w oficera i nowe odcinki się ściągneły.

... Park Cismigiu w niedzielę:



poniedziałek, 15 listopada 2010

Za dwa tygodnie stuknie mi jedenaście miesięcy w Buku, szczerze mówiąc nie wiem czy wytrzymam kolejne dziesięć. Idę spać, bo robiłam pierogi odkąd przyszłam z pracy i mi się kręci od nich w głowie. Zrobiłam ruskie i z mąki razowej ze śliwkami suszonymi.

niedziela, 14 listopada 2010

Co można obejrzeć w bukaresztańskim metrze



Sobota po urodzinach kota

W sobotę rano po imprezie mieszkanie było w naprawdę opłakanym stanie, nie mogliśmy nawet zjeść śniadania, więc wyszlismy na spacer. Poszliśmy najpierw do mojego banku, potem do Tycka, w sumie ten sam bank, ale dwa różne oddziały, więc spacer zabrał nam prawie trzy godziny. Przy okazji odkryliśmy nową trasę na rolki. W tle Parlament, który widać z prawie każdego miejsca w Bukareszcie.




Wygłodnieni wylądowaliśmy na pizzy i piwku. Smakowało mi tym lepiej, że miałam widok na czeską ambasadę, centrum czeskie w Bukareszcie i tą uroczą cerkiew:


W drodze powrotej zahaczyliśmy o jakieś regionalne targi. Zakochałam się w grzechotce drewnianej z biedronką, teraz żałuję, że jej nie kupiłam...Oprócz grzechotek było dużo dobrego jedzonka; sery, chleby, wina i mięsa. Kupiliśmy orzechy, więc w nastepną sobotę robię tartę z orzechami i karmelem (w ramach diety oczywiście).

Pierwsze ruskie



Zrobiłam właśnie pierwsze w życiu pierogi ruskie. Są przepyszne i idealne, idę do parku z dziewczynami z pracy, ale potem jak wrócę to nalepie sobie jeszcze z 50, bo za dużo farszu i ciasta zrobiłam. mmm. Zostawiam Tycka sam na sam z pierogami.

sobota, 13 listopada 2010

czwartek, 11 listopada 2010

Gumis

To jest niesamowite, bo bardzo rzadko pije kawe, przewaznie jedna na miesiac, albo nawet rzadziej, ale dzis sobie wypilam urodzinowa kawe z Tyckiem rano i czuje sie jakbym wypila sok z gumijagod! mamy tyle energii, ze zaraz rozniose caly nasz dzial, oczywiscie jestem sama w biurze, bo dopiero 9.20, wiec Rumuni jeszcze spia :)

poniedziałek, 8 listopada 2010

:(

Teraz jak nie mam biletów co miesiąc, to tęsknię za moim włoskim domem wariatów, aż tak, że mnie serce boli, ale jeszcze tylko 11 miesięcy. :*

Juz za 2 tygodnie w Buku!

Jesien w Buku

Już ponad 10 miesięcy tu jestem i tak jak przewidywałam, na tym się nie skończy moja rumuńska przygoda. W grudniu zastanowię się czy będę jeszcze pisała bloga, ale dociągnę na pewno do końca roku, żeby zamkąnać w tym bl ogu chociaż 12 miesięcy. Większość z Was moi drodzy czytelnicy pewnie już wie, że od listopada oficjalnie nie jestem sama, jestem tu z moim Tyckiem, który najpierw przyjechał na urlop a potem spontanicznie znalazł tu pracę i został. Według procedur mojej firmy, jest moją rodziną, a skoro moja rodzina jest tu ze mną, nie mam już statusu rozdzielenia, co za tym idzie, nie zapłacą mi za żadne bilety aż do powrotu (planowany powrót na 30 czerwca). Nieoficjalny powrót planowany jest na 1 października, czyli jeszcze 11 miesięcy przed nami. Zostają nam dwie opcje do wyboru, kupno auta i podróże samochodem, albo tanie linie i telepanie się z przesiadką przez kraje obce i w najlepszym wypadku 8 godzin czekania na przesiadke.
To tylko tak słowem wstępu, bo nie o tym chciałam pisać, tylko o tym, że piękną mamy wiosnę tej jesieni w Bukareszcie.


Dodaje mi to wiele energii, a co za tym idzie, gotuję różne pyszne rzeczy, spaceruję a nawet i sprzątam. Nawet pojechałam z Ivą do Ikei i zakupiłam piękny wieszak na wieszaki i nareszcie nasze ubrania się jakoś mieszczą w naszym rumuńskim gniazdku hahaha.
W niedzielę zrobiłam taką pyszną tartę z jabłkami z mąki razowej, że po kilku godzinach zniknęła. Nieprędko zrobie kolejną, bo tyłek rośnie, ale naprawdę polecam.



Po tarcie poszliśmy na spacer do parku, wystroiłam się w nowe buty, okulary słoneczne i chciałam zrobić sobie fotkę na bloga haha, niestety aparat się rozładował jak zaczęłam pozować do zdjęcia na mostku, więc będzie tylko zdjęcie mostka, a mnie możecie sobie wyobrazić na nim:


Poza tym siedzieliśmy też na ławce, Tycek czytał Sapkowskiego a ja próbowałam się skupić na sudoku, (ot takie niedzielne rozrywki emerytów w parku) a jakaś Rumuńska mała dziewczynka cały czas przynosiła nam liście, i za każdym razem zabierała stary i przynosiła nowy, który według niej był ładniejszy od poprzedniego :P


Reszte niedzieli spędziłam czytając blogi o urządzaniu mieszkań i szukając projektów domów z drewna (bo potrzebuje przecież) a poza tym uzależniłam się od czytania: pracowniawypiekow.blogspot.com i whiteplate.blogspot.com. I sobie marzyłam wczoraj, że mieszkam w domku z bali z kominkiem (z zagospodarowanym poddaszem oczywiście) i że sobie sadzę kwiaty, piękę chleb i mam zioła w ogródku, szczególnie kolendrę i bazylię.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...