poniedziałek, 11 kwietnia 2011
Sarmale
Nie wiem czemu, nie wiem naprawde co mi strzelilo do glowy, zeby zrobic sarmale. Sarmale czyli rumunskie golabki. Odkad wrocilam z pracy stoje nad garami i gotuje. Przynajmniej juz wiem, ze golabki to wyzsza szkola jazdy. Ta kapusta sie rozwala, i takie jakies dziady wyszly. Ale farsz dobry, cebula, pieczarki, papryka czerwona i marchewka. Ale zmarnowalam 3 godziny, i efekt taki se. Wiec pewnie juz nie powtorze, albo musze na lekcje do babci Krysi. Tak jak ze szpinakiem wczoraj, ponad godzine oddzielalam i plukalam liscie (1,5 kg szpinaku) i caly dzien myslalam o pysznej kolacji, ktora zrobie canelonni ze szpinakiem - i z tego calego obierania i gotowania i chrzanienia sie udalo sie upchac tylko 8 rurek, po 4 na glowe, wiec skromna kolacja byla. Energii do golabkow nabralam chyba po weekendzie, ktory byl wspanialy, relaksujacy jak jeszcze nigdy. W piatek polozylam sie spac wczesnie, bo wydawalo mi sie, ze mam angine, albo, ze cus mnie bierze, obudzilam sie w sobote o 11, zjadlam sniadanie i poszlam spac. wstalam przed 5 i poszlismy spacerkiem do kolezanki Tycka z pracy, Kaski, ktora zaprosila nas na kolacje. Mieszkaja w bardzo bardzo ladnej dzielnicy, same nowe apartamentowce i domy bogaczy. Nie spodziewalam sie, ze Bukareszt ma taka dzielnice, a jednak. Osiedle polozone jest przy parku i jeziorze Herestrau i jedyny minus, to to, ze troszke daleko do centrum, no i ceny, jesli ktos musi placic za wynajem mieszkania. Wiosna w parku Herestrau: Kolacja byla wspaniala, Kaska wziela kurs gotowania u Hinduski, ktora mieszka niedaleko i zaserwowala pyszne potrawy z oryginalnymi hinduskimi przyprawami, a na deser domowa wuzetke. Wuzetke jadlam pierwszy raz w zyciu, ale nie bede probowac sama robic, bo w moim wypadku grozi to kolejnymi zbednymi kilogramami. Potem oni grali na wii, Tycek, Thierry, Kaska i Paulina, a ja sobie siedzialam i ziewalam (zawsze tak mam jak spie za dlugo) i glaskalam se Franka, w ktorym sie zakochalam, straszny pieszczoch, ryl sie na kolana i chcial, zeby go glaskac caly czas. Oto Franciszek i jego wymowne spojrzenie: W niedziele rano poszlismy na rolki do parku Kiseleff, wszysto juz kwitnie i pachnie pieknie intensywnie, ze mozna zemdlec od tych zapachow. Potem pojechalismy na szoping i kupilam sobie szpilki, czerwone, najlepsze, i to czeskie :] A na koniec weekendu Tycek zabral mnie do Radisonna na relaksujacy wieczor (ma karnet i 2 razy w miesiacu moze mnie zabrac). Najpierw bylismy na silce, Tycek pakowal a ja odkrywalam tajniki biezni i rowerka...Nie do konca je rozszyfrowalam, ale wg. bierzni udalo mi sie spalic 200 kalorii. Oczywiscie czulam sie jak dziadowa, bo nie dosc, ze nie mialam wypas butow do cwiczen (w przeciwienstwie do calej elity w wordclass:P) do tego popruly mi sie getry na udach i siedzac na rowerku musialam zaslaniac dziury rekami. Potem poszlismy na basen, ale najlepsze bylo dzakuzi na zewnatrz, z goraca woda, ze nawet nie czuc jak zimno jest na polu, i mozna wymasowac sie woda i lezec, patrzec w niebo, brakuje tylko szampana... Tam spedzilismy kolejna godzine i ja bylam juz tak zrelaksowana, ze czulam sie jak wujek cow&chicken i poszlam suszyc glowe. Tycek zostal jeszcze poplywac. Ach szkoda,ze tylko 2 razy na miesiac :( Moglabym sobie oczywiscie kupic karnet, ale kosztuje 160 eur na miesiac, wiec raczej sobie nie kupie. Ide do wyra czytac, bo pozyczylam ksiazke i musze oddac do piatku, bo to ostatni dzien Tycka w pracy. Od poniedzialku zaczyna nowa, lepsza (lepsza niz moja) i fajniesza prace w firmie Schneider Electric, wciaz w Bukareszcie. Farciarz. A w nastepna sobote do domku lecimy juhu. Jakby ktos przypadkiem jechal w sobote z Warszawy do Sacza to chetnie niech da znac.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja też tak się czulam w niedziele, aż pokazałam Feli na youtube odcinek o c&ch boneless cousin, żeby mnie zrozumiała lepiej. Ale to dziecko, które ma za dużo energii i chyba nigdy nie pozna na własnej skórze, że można tak się czuć:). Możesz zwalać na przesilenie wiosenne:)
OdpowiedzUsuńMiło poczytać dobrym jedzeniu, mi kilogramy lecą na łeb na szyję, ponieważ raczę się głównie piersią z kurczaka,marchewką i sałatą, jak byłam w momencie o kremówce czy wuzetce to mi slina kapnela na klawiature.
Dobra, znowu zapomniałam że to nie mój blog.
Pa:*