środa, 20 kwietnia 2011

Zjadłam 4 euro

Nie wiem jak to działa, ale mam wrażenie, że od przyjazdu Tycka w sierpniu, całe moje życie towarzyskie przeszło na niego. To on ma więcej znajomych i wszyscy go lubią. W przeciwieństwie do mnie oczywiście i w sumie się nie dziwie, bo nie jestem zbyt miła. Ale dziś przesadził, poszedł na piwo z ekipą z nowej pracy do MOJEGO CONTROL, do którego nie mogłam go zaciągnać od przyjazdu był tylko na 1 imprezie i na tym się skończyło.
On poszedł na piwo a ja udałam się na poszukiwania świątecznego klimatu na targach wielkanocnych. Mieli cudne wydmuszki, najpiękniejsze w świecie, ale wydmuszki, więc nie kupiłam, bo nawet bym do Polski nie dowiozła.
Teraz czekam aż się kalafior zrobi w parowarze i jem 1 eurówki, i już zjadłam 5 i muszę przestać.
...
mmmmm kalafior z parowara z bułeczką tartą i masełeczkiem i pomidoreczkiem.

środa, 13 kwietnia 2011

Truskawki

Dzis zszokowalam cale biuro, bo kupilam sobie pora w przerwie na lancz i polozylam go na biurku, i co chwile ktos podchodzil i pytal mnie co to jest...Musialam nawet sprawdzic, jak to jest po rumunsku, zeby im wyjasnic a, niektorzy nawet klocili sie, ze to czosnek, chociaz mial prawie metr i byl zielony. A potem jeszcze bardziej sie dziwili, jak mowilam, ze zrobie z tego zupe krem.
Kupilam tez truskawki i zjadlam makaron z truskawkami i jestem w niebie po tych truskawkach. Takie prawie lato, chociaz leje tu, wieje i paskudnie. Tycek poszedl na rundke po knajpach, zeby znalezc cos na piatkowa impreze pozegnalna. Takze w piatek najpierw kolacja z ze Slowaczkami, Iva i Viva. Iva wraca za miesiac na Slowacje na zawsze, wiec ma intensywnie zaplanowany kazdy weekend do konca. Potem impreza Tycka pozegnalna z Oraclem. W sobote idziemy do Pauliny na kolacje pozegnalna, bo ona z kolei wyjezdza do Amsterdamu, bedzie tez Marketa, ktora wraca do Pragi. Takze jedynie dla nas jak narazie nie bedzie pozegnania z Rumunia. Po kolacji u Pauliny idziemy na koncert Manu Chao, a potem w niedziele bedziemy odpoczywac :) Wspanialy plan, oby tylko dotrwac do piatku.
Wczoraj Tycek stwierdzil, ze mam najnudniejszego bloga na swiecie :)

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Sarmale

Nie wiem czemu, nie wiem naprawde co mi strzelilo do glowy, zeby zrobic sarmale. Sarmale czyli rumunskie golabki. Odkad wrocilam z pracy stoje nad garami i gotuje. Przynajmniej juz wiem, ze golabki to wyzsza szkola jazdy. Ta kapusta sie rozwala, i takie jakies dziady wyszly. Ale farsz dobry, cebula, pieczarki, papryka czerwona i marchewka. Ale zmarnowalam 3 godziny, i efekt taki se. Wiec pewnie juz nie powtorze, albo musze na lekcje do babci Krysi. Tak jak ze szpinakiem wczoraj, ponad godzine oddzielalam i plukalam liscie (1,5 kg szpinaku) i caly dzien myslalam o pysznej kolacji, ktora zrobie canelonni ze szpinakiem - i z tego calego obierania i gotowania i chrzanienia sie udalo sie upchac tylko 8 rurek, po 4 na glowe, wiec skromna kolacja byla. Energii do golabkow nabralam chyba po weekendzie, ktory byl wspanialy, relaksujacy jak jeszcze nigdy. W piatek polozylam sie spac wczesnie, bo wydawalo mi sie, ze mam angine, albo, ze cus mnie bierze, obudzilam sie w sobote o 11, zjadlam sniadanie i poszlam spac. wstalam przed 5 i poszlismy spacerkiem do kolezanki Tycka z pracy, Kaski, ktora zaprosila nas na kolacje. Mieszkaja w bardzo bardzo ladnej dzielnicy, same nowe apartamentowce i domy bogaczy. Nie spodziewalam sie, ze Bukareszt ma taka dzielnice, a jednak. Osiedle polozone jest przy parku i jeziorze Herestrau i jedyny minus, to to, ze troszke daleko do centrum, no i ceny, jesli ktos musi placic za wynajem mieszkania. Wiosna w parku Herestrau: Kolacja byla wspaniala, Kaska wziela kurs gotowania u Hinduski, ktora mieszka niedaleko i zaserwowala pyszne potrawy z oryginalnymi hinduskimi przyprawami, a na deser domowa wuzetke. Wuzetke jadlam pierwszy raz w zyciu, ale nie bede probowac sama robic, bo w moim wypadku grozi to kolejnymi zbednymi kilogramami. Potem oni grali na wii, Tycek, Thierry, Kaska i Paulina, a ja sobie siedzialam i ziewalam (zawsze tak mam jak spie za dlugo) i glaskalam se Franka, w ktorym sie zakochalam, straszny pieszczoch, ryl sie na kolana i chcial, zeby go glaskac caly czas. Oto Franciszek i jego wymowne spojrzenie: W niedziele rano poszlismy na rolki do parku Kiseleff, wszysto juz kwitnie i pachnie pieknie intensywnie, ze mozna zemdlec od tych zapachow. Potem pojechalismy na szoping i kupilam sobie szpilki, czerwone, najlepsze, i to czeskie :] A na koniec weekendu Tycek zabral mnie do Radisonna na relaksujacy wieczor (ma karnet i 2 razy w miesiacu moze mnie zabrac). Najpierw bylismy na silce, Tycek pakowal a ja odkrywalam tajniki biezni i rowerka...Nie do konca je rozszyfrowalam, ale wg. bierzni udalo mi sie spalic 200 kalorii. Oczywiscie czulam sie jak dziadowa, bo nie dosc, ze nie mialam wypas butow do cwiczen (w przeciwienstwie do calej elity w wordclass:P) do tego popruly mi sie getry na udach i siedzac na rowerku musialam zaslaniac dziury rekami. Potem poszlismy na basen, ale najlepsze bylo dzakuzi na zewnatrz, z goraca woda, ze nawet nie czuc jak zimno jest na polu, i mozna wymasowac sie woda i lezec, patrzec w niebo, brakuje tylko szampana... Tam spedzilismy kolejna godzine i ja bylam juz tak zrelaksowana, ze czulam sie jak wujek cow&chicken i poszlam suszyc glowe. Tycek zostal jeszcze poplywac. Ach szkoda,ze tylko 2 razy na miesiac :( Moglabym sobie oczywiscie kupic karnet, ale kosztuje 160 eur na miesiac, wiec raczej sobie nie kupie. Ide do wyra czytac, bo pozyczylam ksiazke i musze oddac do piatku, bo to ostatni dzien Tycka w pracy. Od poniedzialku zaczyna nowa, lepsza (lepsza niz moja) i fajniesza prace w firmie Schneider Electric, wciaz w Bukareszcie. Farciarz. A w nastepna sobote do domku lecimy juhu. Jakby ktos przypadkiem jechal w sobote z Warszawy do Sacza to chetnie niech da znac.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...