Nareszcie po półtorej roku obietnic w Buku pojawiła się Kurczak. Przyjechała z Sergiem autem z Budapesztu, ale niestety nie w trakcie weekendu, wiec nie za duzo czasu moglismy spedzic razem, buuu. Ale i tak bylo smiesznie. Pojedlismy (na dole zdjecia z Manuc Hanul, najstarszy hotel, gospoda i karczma w Bukareszcie, zbudowana w 1808 roku, jedzenie pyszne; rumunskie i libanskie, mozna zjesc humusa z chlebem libanskim za 10 lei i grilowane warzywa za 7 lei a oprocz tego zagryzc zakuska, pasta z baklazana, pasta z fasoli i rumunskimi serami) popilismy wina (wlasciwie Kurczak wino, a my piwo, bo bylo tak goraco, ze ciezko bylo cos innego przyswoic).
Sergiu wniosl do mojego zycia nowa atrakcje, czyli ogladanie reklam japonskich. Ta ponizej zahipnotyzowala mnie i nie moge przestac ogladac, a idac do pracy nuce pod nosem tabadada kokorocziiiiii.
Po trzech dniach w Buku wyruszyli w dalsza pozdroz do Siedmiogrodu, a nas zostawili z gazetami i zapasami alkoholu na najblizszy rok! :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz