poniedziałek, 28 czerwca 2010
Straciłam głos...
...całkiem, a wykupiłam sobie dodatkowo 1000 min. do plusa i miałam zamiar to wydzwonić do jutra. a o 15 wracam do kopciuchowa :(((
piątek, 25 czerwca 2010
W drodze do Kraka
to jade na lotnisko, 3 godziny wczesniej prawie przed odlotem, ale ze brzydka pogoda, to rumuny moga zdecydowac, ze jada na weekend w gory a nie nad morze i droga na lotnisko bedzie zakorkowana, a nie chce sie spoznic na samolot przeca. poza tym dalej jestem chora teraz z gardla przerzucilo mi sie na oskrzela i chyrlam jak stary astmatyk, wiec moze nikt kogo mnie w samolocie nie siadzie, do wiednia jest taka szansa,bo lecimy airbusem ale z krakowa lecimy znow pierdkiem, ktory ma smigielka, wiec pewnie bedzie zapchany (max. 40 osob tam wchodzi :P) http://farm4.static.flickr.com/3569/3282998628_1558c2df87.jpg
środa, 23 czerwca 2010
Chorość
Jestem b. chora i nie poszłam do pracy, o 11 jak wstałam to sobie przypomniałam, że muszę komuś dać znać :P
ale jutro już muszę iść. bleee cały dzień oglądałam gotowe na wszystko 6 sezon :)
ale jutro już muszę iść. bleee cały dzień oglądałam gotowe na wszystko 6 sezon :)
wtorek, 22 czerwca 2010
poniedziałek, 21 czerwca 2010
Mały szoping
niedziela, 20 czerwca 2010
W poszukiwaniu lodu i wybory
Właśnie siedzimy sobie i pijemy drinka przepysznego z melonem i likierem beirao. Oni oglądają mecz, właśnie jest gol i Nunu (który wydaje bardzo dziwne dźwięki podczas meczu) mówi, że mamy się cieszyć, brazylia strzeliła bramkę WKSowi :P Jesteśmy najedzeni tak, że się nie możemy ruszać, ale drinki były przepyszne. Jak wróciliśmy z wyborów okazało się, że moja wspaniała zamrażarka nie zdążyła zmrozić lodu, więc nasze plany na wypasione drinki legły w gruzach, chociaż Aga i Nunu przynieśli cały ekwipunek; blender, kruszarkę do lodu, truskawki i likier. Ja miałam załatwić jedno - LÓD, zresztą w woreczkach, w które mnie wczoraj na imprezie wyposażyli.
Więc dwa razy uderzaliśmy do knajpy na dole, raz była zamknięta, za drugim razem powiedzieli, że nie mają lodu, bo skąd w knajpie lód! Po namyśle wyruszyliśmy wyposażeni w plastikowy pojemniczek do centrum w poszukiwaniu lodu. Przy okazji zaliczyliśmy koncert muzyki filmowej, który wyglądał jak festiwal parafialny w Nowym Sączu. W końcu namierzyliśmy restaurację i Nunu poszedł na pierwszy ogień i zapytał kelnerkę: czy możecie nam pomóc i dać nam trochę lodu. Ona powiedziała, że ma lód tylko do restauracji i po co nam, my z Nunem na końcu języka wyznanie, że do drinków i w tym momencie uderzyła Aga: bo nasz kolega się zranił i krwawi i potrzebujemy lodu. Pani się przejęła i lodu nam przyniosła. Ale tak nam dobrze poszło, że wracając do domu poszliśmy do jeszcze jednej knajpki, z tym samym tekstem, myślałam, że padnę ze śmiechu jak barman się bardzo przejął i zapytał czy nasz kolega jest ok i że może zadzwoni po pogotowie. Agnieszka wyszła, więc my zaczekaliśmy na kolejną porcję lodu i wróciliśmy do domu ze zdobyczą!
Warto było drinki były przepyszne z limonką, LODEM, truskawkami zmiksowanymi (a potem zmiksowany melon). Mieliśmy mały problem z wyborem filmu, bo albo był z polskim lektorem, albo ktoś z nas już widział ten film albo miał 2 gwiazdki na imdb, bo był głupią amerykańską komedią romantyczną, więc zaczęliśmy oglądać bezdroża, ale w połowie się okazało, że oni już to widzieli, więc teraz oglądamy mecz:) i piszemy bloga.
A co do głosowania: w ambasadzie było pusto, byłyśmy ostatnimi osobami na liście i jak wrzucałam kartkę do urny, podeszła Aga z aparatem i mówi, chodź zrobię Ci fotkę na bloga: hehe
Więc dwa razy uderzaliśmy do knajpy na dole, raz była zamknięta, za drugim razem powiedzieli, że nie mają lodu, bo skąd w knajpie lód! Po namyśle wyruszyliśmy wyposażeni w plastikowy pojemniczek do centrum w poszukiwaniu lodu. Przy okazji zaliczyliśmy koncert muzyki filmowej, który wyglądał jak festiwal parafialny w Nowym Sączu. W końcu namierzyliśmy restaurację i Nunu poszedł na pierwszy ogień i zapytał kelnerkę: czy możecie nam pomóc i dać nam trochę lodu. Ona powiedziała, że ma lód tylko do restauracji i po co nam, my z Nunem na końcu języka wyznanie, że do drinków i w tym momencie uderzyła Aga: bo nasz kolega się zranił i krwawi i potrzebujemy lodu. Pani się przejęła i lodu nam przyniosła. Ale tak nam dobrze poszło, że wracając do domu poszliśmy do jeszcze jednej knajpki, z tym samym tekstem, myślałam, że padnę ze śmiechu jak barman się bardzo przejął i zapytał czy nasz kolega jest ok i że może zadzwoni po pogotowie. Agnieszka wyszła, więc my zaczekaliśmy na kolejną porcję lodu i wróciliśmy do domu ze zdobyczą!
Warto było drinki były przepyszne z limonką, LODEM, truskawkami zmiksowanymi (a potem zmiksowany melon). Mieliśmy mały problem z wyborem filmu, bo albo był z polskim lektorem, albo ktoś z nas już widział ten film albo miał 2 gwiazdki na imdb, bo był głupią amerykańską komedią romantyczną, więc zaczęliśmy oglądać bezdroża, ale w połowie się okazało, że oni już to widzieli, więc teraz oglądamy mecz:) i piszemy bloga.
A co do głosowania: w ambasadzie było pusto, byłyśmy ostatnimi osobami na liście i jak wrzucałam kartkę do urny, podeszła Aga z aparatem i mówi, chodź zrobię Ci fotkę na bloga: hehe
sobota, 19 czerwca 2010
Weekend :)
Wczoraj odwiedził nas w pracy były kolega, który niedawno odszedł do innej firmy. Potem wyciągnął mnie na piwo na dach teatru narodowego i było super, tak wakacyjnie cieplutko, pełno studentów hehe i piwko (a) wchodziło ekstra.Jak wróciłam to zaczytałam się w blogach o gotowaniu, które mi Agnieszka podesłała, żeby nabrać inspiracji do dzisiejszego pichcenia. Więc dziś spotkaliśmy się w kerfurze i zrobiliśmy zakuoy spożywcze na 2 dni, w tym udało się Agnieszce i Nunowi (nie wiem czy tak się odmienia? :) zdobyć kruszarkę do lodu, więc jutro pijemy coś pysznego i portugalskiego z lodem :)No i zrobiliśmy nie wiem co, bo farsz z bakłażana, papryki, ciecierzycy i kury z kary, włożyliśmy to do takich libańskich naleśników (o których pisałam w styczniu) i zapiekliśmy z pomidorami i mocarella. Chyba pobijamy rekord w przygotowywaniu potraw trudnych do zjedzenia, nie dało się tego przenieść na talerze:
więc nie wyglądało zbyt apetycznie, ale smakowało dobrze.
A na deserek tarta z owockami, co prawda zeszliśmy pół centrum za truskawkami, ale nie znaleźliśmy, więc kolory były bardziej stonowane, ale była dobra, chociaż musmy z Agą popracować nad ciastem, bo według mojego wspaniałego przepisu tarta wyszła za słodka...
Teraz mam 50 min. na pisanie bloga, a potem idziemy z ekipą Agi z pracy na szisze chyba, chociaż na dziś nie pije, więc będzie szisza z kolą :)
wtorek, 15 czerwca 2010
Nowe znajomosci w Buku
A tu będzie post o Agnieszce, jej chłopie i Kaczkach Ivy - jutro :)
Dobra Aga, to piszę o Was, bo mam jeszcze chwilkę zanim pójdziemy na głosowanie :)
Aga to jest Polka, która przyjechała do Bukaresztu za swoim chłopakiem Nunu, który odbywał tu praktyki w portugalskiej firmie. Aga dostała pracę w Oracle a Nunu od września będzie pracował w tej samej firmie, w której miał praktyki.
Aga jakimś cudem znalazła mój blog i napisała do mnie, więc wybrałyśmy się na piwko na stare miasto i od razu widziałam, że mam swojego zima (oprócz Ivy oczywiście) więc teraz nasza mała ekipka powiększyła się o Agę i Nunu. Trochę mam kaca i jest strasznie gorąco, więc przepraszam, że taki ten post chaotyczny. Czekam właśnie na nich, bo biedaki szukają mieszkania, co w Bukareszcie jest olbrzymim wyzwaniem i pochłania mnóstwo czasu, pieniędzy, energii i wiary w ludzi:)
Potem pójdziemy sobie na spacerek do ambasady zagłosować i na koniec sobie coś upichcimy, bo powoli nasze weekendowe pichcenia stają się tradycją (patrz piknik w Cismigiu i pyszne tarty). Ja dziś za bardzo nie mam weny, ale Nuna kolej, więc może on coś wymyśli :)
Wczoraj poszliśmy wieczorem na sziszę a potem na clubbing, co jest bardzo ciężkim zadaniem, ponieważ kluby w Bukareszcie w okresie wakacyjnym są puste, wszyscy i wszytko przenosi się nad morze. No ale daliśmy radę razem z Madą i jej chłopakiem Octavem, najpierw zaliczyliśmy klub Expirat, fajne rege, ale 10 lei za wstęp chcieli, więc wsiedliśmy w taksówkę i chcieliśmy do klubu zaproponowanego przez Madę, ale taksówkarz powiedział, że jest zamknięty i zawiózł nas do innego: Downtown, który okazał się striptiz barem, gdzie tańczyły pielęgniarki, które ruszały się tak, jakby im za to nie płacili. Nie mogliśmy na to patrzeć, więc po wypiciu piwa malutkiego tuborga za 11 lei postanowiliśmy zmienić klub. Niestety Aga i Nunu zdrajcy pojechali do domu, ale wybaczamy im, nie mają karniszy i zasłon, więc muszą wstawać razem ze słońcem :)
My z Madą (aka Vevericka) i Oktawem poszliśmy do klubu El Grande Comandante, i było super. Najlepszy był jeden rumun, który chciał zagadać i się pyta skąd jestem, a ja że z Polski, a on a skąd dokładnie: z Bratysławy? a ja mówię, że nie i że Bratysława to Słowacja, aaaa faktycznie, to skąd z Pragi? heheh śmiałam się przez 6 minut i jeszcze się nieborak do tego zaczął tłumaczyć i prosił, żebym nie mówiła Madalinie :)
Ale miało być o Agnieszce i Nunu to było a teraz o kaczkach.
Iva postanowiła stworzyć nowy projekt i zakupiła to oto:
I w ramach nowego projektu wszędzie je ze sobą wozi i fotografuje, więc ekipa nam się powiększyła o Polkę, Portugalczyka i trzy kaczki.
Dobra Aga, to piszę o Was, bo mam jeszcze chwilkę zanim pójdziemy na głosowanie :)
Aga to jest Polka, która przyjechała do Bukaresztu za swoim chłopakiem Nunu, który odbywał tu praktyki w portugalskiej firmie. Aga dostała pracę w Oracle a Nunu od września będzie pracował w tej samej firmie, w której miał praktyki.
Aga jakimś cudem znalazła mój blog i napisała do mnie, więc wybrałyśmy się na piwko na stare miasto i od razu widziałam, że mam swojego zima (oprócz Ivy oczywiście) więc teraz nasza mała ekipka powiększyła się o Agę i Nunu. Trochę mam kaca i jest strasznie gorąco, więc przepraszam, że taki ten post chaotyczny. Czekam właśnie na nich, bo biedaki szukają mieszkania, co w Bukareszcie jest olbrzymim wyzwaniem i pochłania mnóstwo czasu, pieniędzy, energii i wiary w ludzi:)
Potem pójdziemy sobie na spacerek do ambasady zagłosować i na koniec sobie coś upichcimy, bo powoli nasze weekendowe pichcenia stają się tradycją (patrz piknik w Cismigiu i pyszne tarty). Ja dziś za bardzo nie mam weny, ale Nuna kolej, więc może on coś wymyśli :)
Wczoraj poszliśmy wieczorem na sziszę a potem na clubbing, co jest bardzo ciężkim zadaniem, ponieważ kluby w Bukareszcie w okresie wakacyjnym są puste, wszyscy i wszytko przenosi się nad morze. No ale daliśmy radę razem z Madą i jej chłopakiem Octavem, najpierw zaliczyliśmy klub Expirat, fajne rege, ale 10 lei za wstęp chcieli, więc wsiedliśmy w taksówkę i chcieliśmy do klubu zaproponowanego przez Madę, ale taksówkarz powiedział, że jest zamknięty i zawiózł nas do innego: Downtown, który okazał się striptiz barem, gdzie tańczyły pielęgniarki, które ruszały się tak, jakby im za to nie płacili. Nie mogliśmy na to patrzeć, więc po wypiciu piwa malutkiego tuborga za 11 lei postanowiliśmy zmienić klub. Niestety Aga i Nunu zdrajcy pojechali do domu, ale wybaczamy im, nie mają karniszy i zasłon, więc muszą wstawać razem ze słońcem :)
My z Madą (aka Vevericka) i Oktawem poszliśmy do klubu El Grande Comandante, i było super. Najlepszy był jeden rumun, który chciał zagadać i się pyta skąd jestem, a ja że z Polski, a on a skąd dokładnie: z Bratysławy? a ja mówię, że nie i że Bratysława to Słowacja, aaaa faktycznie, to skąd z Pragi? heheh śmiałam się przez 6 minut i jeszcze się nieborak do tego zaczął tłumaczyć i prosił, żebym nie mówiła Madalinie :)
Ale miało być o Agnieszce i Nunu to było a teraz o kaczkach.
Iva postanowiła stworzyć nowy projekt i zakupiła to oto:
I w ramach nowego projektu wszędzie je ze sobą wozi i fotografuje, więc ekipa nam się powiększyła o Polkę, Portugalczyka i trzy kaczki.
burza
Utknelam w biurze, to chyba kara, ze narzekalam, ze za goraco. Nie spalam dwie noce przez te upaly, a teraz jak jest urwanie chmury i leje tak, ze nic nie widac przez okno i jeszcze zaczyna sie burza, nie moge wrocic do domu, zeby odpoczac :/
Subskrybuj:
Posty (Atom)